Fan potwierdza głośną teorię na temat "Jokera". Ma dowody [SPOILERY]
Okazuje się, że skupienie podczas oglądania może się przydać. Jeden z fanów być może rozwikłał zagadkę filmu Todda Phillipsa. Chodzi o zegary.
11 nominacji do Oscara, dwa Złote Globy, Złote Lwy i ponad miliard dol. na koncie. Tak, "Joker" to zdecydowanie najgłośniejszych film i ekranizacja komiksu ostatnich lat.
I choć film Todda Phillipsa wszedł na ekrany na początku października ubiegłego roku, to wciąż rezonuje i jest obiektem dyskusji fanów.
W sieci na temat "Jokera" krąży wiele domysłów. Jeden z nich mówi, że wszystko, co widzimy w filmie nigdy się nie wydarzyło. Tzn. wydarzyło, ale w głowie nieszczęsnego Arthura Flecka.
Te spekulacje być może potwierdza odkrycie, jakiego dokonał użytkownik Reddita.
Zwraca on uwagę, że w scenie, której bohater Joaquina Phoeniksa mówi pracownikowi socjalnemu, że był zamknięty w szpitalu, następuje szybkie cięcie i widzimy Flecka w kaftanie bezpieczeństwa, jak wali głową w okno.
W obu przypadkach na ścianie wiszą zegary, w obu przypadkach wskazują one godz. 11:11.
Zdaniem internauty ma to dowodzić, że wszystko rozgrywa się w głowie Arthura. Podobno w filmie można wychwycić więcej takich momentów.
Czy fan ma rację? A może to tylko wpadka scenografów? Albo umyślne rzucenie przynęty przez twórców?
Jaki czas temu reżyser "Jokera" stwierdził, że interpretację pozostawia widzom.
Jeśli chcecie sobie przypomnieć film albo jeszcze go nie widzieliście, to zbliża się ku temu okazja. Pod koniec stycznia "Joker" wychodzi w Polsce na Blu-rayu.