Felieton: Lubię powroty
Indiana odporniejszy od radzieckiego karalucha
Lubię powroty. Lubię się niecierpliwić, wyglądać z okna, no i oczywiście lubię się, w efekcie, doczekać. Lubię, nawet, się czasem rozczarować.
My się zmieniliśmy i nasi ulubieni bohaterowie również. Przybyło nam zmarszczek, tłuszczu na nogach i celulitu, czemu więc nie mielibyśmy oglądać idoli sprzed lat z lekko przerzedzoną grzywką? Oczywiście są też rzeczy, których robić nie wolno… Zapraszamy na kolejny felieton Hanny Węsierskiej.
Lubię powroty. Lubię się niecierpliwić, wyglądać z okna, no i oczywiście lubię się, w efekcie, doczekać. Lubię, nawet, się czasem rozczarować.
Czasem sam smak czekania potrafi zrekompensować mizerny efekt końcowy. Dodatkowo czekanie tym smaczniejsze, im dłuższe. Nie chodzi mi tu o wypatrywanie kolejnej części książki, nowego odcinka serialu, drugiej części filmu.
Takie „czekania” nijak się maja do tego czekania, które od 2005 roku fundować zaczął nam przemysł filmowy. Do wypatrywania kolejnych części wielkich, gigantycznych i kultowych produkcji, realizowanych po latach wielu. Bardzo wielu.