Alfred Hitchcock i „Hamlet”
W filmach Hitchcocka można dopatrzyć się wielu odniesień do dzieł Szekspira, również do konstrukcji psychologicznych postaci zaproponowanych kilkaset lat wcześniej przez słynnego dramaturga. Niemniej jednak brytyjski reżyser nigdy nie zaadoptował bezpośrednio na ekran żadnego dzieła Szekspira. W połowie lat 40. myślał natomiast o „Hamlecie”, tyle że mocno uwspółcześnionym i dostosowanym do sposobu myślenia widzów z tamtego okresu. Film Hitchcocka miał być psychologicznym melodramatem, a w główną rolę miał wcielić się sam Cary Grant. Słynny aktor opowiadał w wywiadach, że nie będzie próbował nawiązywać do teatralnego stylu Szekspira, lecz stworzy na wskroś współczesnego mężczyznę z problemami.
W latach 40. zeszłego wieku uwspółcześnianie klasyki światowej literatury nie było tak modne i oczywiste jak dzisiaj, więc pomysł Hitchcocka zaczął wywoływać różne reakcje. Do tego stopnia, że złośliwie komentowano, że końcowy monolog Hamleta będzie zapewne rozgrywał się u psychoanalityka. Całość upadła z nie do końca znanych powodów, ale Hitchcock przestał chyba po prostu wierzyć w potencjał pomysłu i znalazł inne obsesje i fascynacje, z którymi bardziej chciał się zmierzyć.