David Fincher i „Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi”
David Fincher musiał z różnych powodów zrezygnować z tylu interesujących projektów (chociażby z ekranizacji „Spotkania z Ramą” Arthura C. Clarke'a), że moglibyśmy ułożyć naszą listę wyłącznie z nich. Potencjalnie najciekawszym wydawał się być natomiast ten najmniej pasujący do znanego z mroku i wizualnej perwersji reżysera – ekranizacja klasycznej powieści Juliusza Verne'a, która miała zostać zrealizowana dla... Walt Disney Company. Fincher wyobrażał sobie film jako ekscytującą przygodę na miarę możliwości technologii XXI wieku, nakręconą w imponującym 3D i całkowicie przerabiającą postać kapitana Nemo na współczesną modłę.
Tak się jednak złożyło, że poróżnił się kilkukrotnie z włodarzami Disneya, między innymi o kwestię gwiazdy do głównej roli (on chciał Channinga Tatuma, studio – Chrisa Hemswortha). Sama perspektywa pozostała natomiast niezwykle nęcąca. Bardzo możliwe, że zobaczymy kiedyś nową filmową wersję „Dwudziestu tysięcy mil podmorskiej żeglugi”, bowiem raz na jakiś czas pojawiają się informacje o rozwoju projektu, ale z pewnością nie będzie ona miała wiele wspólnego z wizją Davida Finchera.