Trwa ładowanie...
wywiad
31-03-2016 15:55

''Hedi'': Wywiad z twórcą najlepszego debiutu na Berlinale 2016

''Hedi'': Wywiad z twórcą najlepszego debiutu na Berlinale 2016Źródło: ONS.pl
d3wccfm
d3wccfm

Jednym z najważniejszych punktów programu tegorocznego festiwalu AfryKamera (18.04-9.05) będzie projekcja filmu "Hedi". Bezpretensjonalna opowieść o ludziach i ich marzeniach, które zmieniają nie tylko ich świat, która otrzymała Srebrnego Niedźwiedzia za najlepszą rolę męską i za najlepszy debiut na MFF w Berlinie'2016. Mohamed Ben Attia, scenarzysta i reżyser filmu opowiedział w wywiadzie o swoich bohaterach, użytych środkach i obawie przed cenzurą obyczajową.

Hedi to młody człowiek zmagający się z problemami życia codziennego oraz konwencjami społecznymi w Tunezji. Hediemu niewiele rzeczy się udaje. Wykonuje pracę, która nie daje mu satysfakcji i w której się nie sprawdza. Nie posiada przyjaciół. Nie ma ambicji. Ma za to opiekuńczą matkę, która próbuje decydować za niego. Aranżowanie życia młodszego syna rozpoczyna od znalezienia idealnej synowej z właściwego domu. Przygotowania do ślubu trwają. W międzyczasie Hedi okrywa swoją drogę do szczęścia, ale u boku innej kobiety. Zakochuje się w bezpretensjonalnej Rym i postanawia wykroczyć poza konwencje.

W twoim debiutanckim filmie „Hedi” zdecydowałeś się pokazać w sposób dość odważny przebieg miłosnej relacji pomiędzy tytułowym bohaterem, a zmysłową tancerką o imieniu Rim. Czy nie obawiałeś się interwencji cenzury obyczajowej?

Mohamed Ben Attia: Nie sądzę, żebym złamał swoim filmem jakieś seksualne tabu. Zależało mi na tym, żeby pokazać historię miłosną w niezwykle naturalny, zbliżony do życia sposób. I nawet jeśli część widzów może postrzegać współcześnie taką namiętność i bezpośredniość jako wyraz naiwności, to i tak wydaje mi się, że kiedy się zakochujemy to zawsze inaczej postrzegamy świat, nie wszystko musi być wtedy logiczne. W naiwności moich bohaterów kryje się również niewinność, na której ocaleniu bardzo mi zależy. Myślę, że problemem dla tunezyjskiej widowni są dziś nie tyle same odważne sceny seksu, pocałunków, nagości. Oglądamy w Tunezji tyle kina amerykańskiego czy francuskiego, że jesteśmy już przyzwyczajeni do bezpośredniej reprezentacji seksualności. Zapewniam, że w wielu tunezyjskich filmach znajdziemy mocniejsze sceny erotyczne niż w „Hedim”. Kłopoty pojawiają się, gdy seksualności towarzyszy kontekst taki jak przemoc, zdrada czy kazirodztwo.
Społeczeństwo nie chce widzieć swoich skaz i przyjąć do wiadomości, że pragnienie seksualne żeruje czasem na czyjeś krzywdzie albo bólu.

Wspomniana historia miłosna staje się tak naprawę narzędziem, aby pokazać emancypację głównego bohatera, który na początku filmu nie potrafi jeszcze samodzielnie kierować własnym życiem.

Aby dokonać czegoś – wielkiego czy małego – musisz być gotowy na poświęcenie. Chcę wierzyć, że wszystkie moje postaci czeka dobra przyszłość, możliwość rozwoju. Szykowana do małżeństwa z Hedim Khedija, jawi się jako młoda dziewczyna bez perspektyw, ale wierzę, że ona też się wyrwie z błędnego koła i przypisanego odgórnie losu. „Hedi” to właściwie opowieść o tym, że każdy powinien dać sobie szansę na poznanie własnych potrzeb. Zawarty w filmie trójkątny układ postaci tworzy pewien rodzaj symbolicznej gry. Hedi zakochuje się w Rim bo stanowi ona antytezę świata, w którym on nie potrafił się odnaleźć. Jednocześnie chciałby zakochać się w Khediji z taką samą siłą jak w Rim. W tym kontekście niezwykle ważna jest scena w samochodzie pod koniec filmu, kiedy Hedi pyta się swojej narzeczonej – „jakie są twoje marzenia?”. Dziewczyna nie jest w stanie mu odpowiedzieć, a Hedi pojmuje, że taka osoba nie będzie w stanie pobudzić jego namiętności. Khedija jest zaprogramowana do bycia posłuszną, do wyznawania własnej
religii i tradycji. Dlatego też wydaje mi się, że łatwo identyfikować się z bohaterem, pomimo tego, że zdradza on w ostateczności swoją rodzinę, tradycję i przyszłą żonę. W finale nie myślimy już o historii miłosnej, a o samym bohaterze i jego dalszych, możliwych losach. Chcemy dać mu szansę. O swoim szczęściu i swojej przyszłości ma zadecydować samodzielnie.

d3wccfm

Ważną postacią w filmie jest niewątpliwie matka tytułowego bohatera. Relacje w domu Hediego stają się właściwie metaforą tego, jak tradycja wiąże przy sobie ludzi, którzy nie do końca chcą ze sobą przebywać.

Matka bohatera, Baya na początku filmu wykonuje znaczący gest rękoma, który świadczy o tym, że przejęła obowiązki po zmarłym mężu. To jest konieczne aby zagwarantować przetrwanie rodziny. Ale przetrwanie w jej wydaniu wiążę się z frustracją i terroryzowaniem najbliższym. Nikt nie jest szczęśliwy w tej rodzinie, mało tego – wszyscy gniją w poczuciu bezsilności, zagubienia. Brak asertywności jest plagą współczesnego pokolenia.

Ale wspomniane tradycje są też gwarantem stabilności i bezpieczeństwa. Odrzucenie ich być może oznacza wolność, ale nie zawsze jesteśmy przecież na nią gotowi.

Przez pryzmat rozterek Hediego chciałem opowiedzieć w filmie o sytuacji mojego kraju. Początkowa sytuacja bohatera przywołuje na myśl stan, w którym znajdowała się Tunezja za dyktatorskich rządów Bena Aliego – to było jak letarg, jakiś amorficzny, bierny stan. Nie kwestionowaliśmy zastanego porządku, tylko biernie go przyjmowaliśmy. Filmowa Rim stanowi tymczasem symbol doświadczenia rewolucji, dzięki której uzyskaliśmy chociażby wolność słowa. Rewolucja dała nam upragnioną wolność ekspresji. W dniu, w którym Ben Ali uciekł z kraju, media wreszcie zaczęły mówić otwarcie o tym co dzieje się w kraju. Jako naród wreszcie odczuliśmy pewną swobodę. Niemniej, każdy medal ma dwie strony. Nie wiedzieliśmy co zrobić z tak nagle darowaną wolnością i po prostu się nią zachłysnęliśmy. Mieliśmy w sobie mnóstwo entuzjazmu i byliśmy przekonaniu, że demokracja zbuduje się w jeden dzień. Gdy okazało się, że to nie takie proste, zareagowaliśmy głębokim rozczarowaniem.

Opowiadasz o sytuacji politycznej swojego kraju, ale nie wprost. Nie epatujesz brutalnością, przemocą, krwią. Echa „Arabskiej wiosny” są niezwykle subtelne, a ty zdecydowałeś się pokazać raczej krajobraz „po bitwie”.

Od początku wiedziałem, już na poziomie pisania scenariusza, że chce opowiedzieć tę historię za pomocą minimalistycznych środków. Uważałem na to, aby nie popaść w pewne klisze, stereotypy czy pewną estetyczną przesadę, która jest wpisana w liczne reprezentacje kultury, z której się wywodzę. Chciałem odświeżyć to spojrzenie, podejść do tematu w sposób niemalże dokumentalny. Hotel, w którym rozgrywa się większość akcji jest prawdziwym hotelem. Jednak kiedyś byłby o wiele pełniejszy, a te miasta nie wyglądałby jak „miasta duchów”. Rim chce zresztą uciec z Tunezji, Hedi przez chwilę również się nad tym poważnie zastanawia. Ale to nie jest najlepsze wyjście, ten kraj trzeba odbudować, nie tylko w kontekście turystycznym. Rewolucja musi się dokonać również w każdym z nas, aby wspólnie zając się konstruktywnymi zmianami.

Bracia Dardenne byli zaangażowani w produkcję twojego debiutu. Czy ty też czujesz, że za sprawą „Hediego” wchodzisz na przetartą przez nich ścieżkę filmowego zaangażowania społecznego?

Chce mówić o rzeczach, które są mi bliskie. Nie wiem czy pasuje do mnie etykieta zaangażowanego filmowca. Tak naprawę jestem dość egoistyczny w tym co robię – chce tworzyć to, co sam chciałbym potem obejrzeć. To moja obsesja. Jeśli potrzeba i gust widowni odnajdzie się w tym co ja zaproponowałem – to jest idealne spotkanie. Nie czuje jednak przymusu kreowania pomostu między moim światem, a Zachodem. Uniwersalność w dawnym projekcie powinna przyjść niejako naturalnie, nie może być sztucznie spreparowana. Jestem kinofilem – to samo przez się otwiera mnie na świat i znaczenia. Całe moje pokolenie wychowało się na francuskim kinie. Kultura znad Sekwany od zawsze była ważnym wyznacznikiem dla mojego rozwoju, poczucia stylu w kinie. W przypadku mojego debiutu muszę jednak przyznać, że największym źródłem inspiracji była filmografia Nuri Bilge Ceylana, a w szczególności film „Pewnego razu w Anatolii”. To właśnie po seansie tego filmu, uświadomiłem sobie, że chce wykorzystać u siebie podobny zabieg –opowiedzieć na
pozór banalną, prostą historię i znaleźć w niej niezwykłość, która między innymi wynika w dużym stopniu z kontekstu politycznego, kulturalnego.

d3wccfm
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3wccfm