Historia jak ze znanego filmu? Aktor musiał potępić teorie spiskowe

Z soboty na niedzielę (13-14 lipca) doszło do zamachu na Donalda Trumpa. W zdarzeniu zginęły dwie osoby: mężczyzna z tłumu oraz napastnik, który strzelał do byłego prezydenta. Kolejne dwie zostały ranne. W sieci zaroiło się od teorii spiskowych. Na jedną z nich zareagował Tim Robbins.

Tim Robbins potępia teorie spiskowe o Trumpie
Tim Robbins potępia teorie spiskowe o Trumpie
Źródło zdjęć: © Getty Images
Magdalena Drozdek

Do zamachu doszło na wiecu wyborczym Donalda Trumpa w Pensylwanii, ok. północy polskiego czasu. W pewnym momencie słychać było kilka głośnych huków, następnie Trump schylił się, kryjąc się za mównicą. Zakrwawiony polityk trafił do szpitala, z którego wyszedł o własnych siłach kilka godzin później. Więcej o zamachu przeczytacie w tekście WP Wiadomości.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Tim Robbins odpowiada na jedną z teorii spiskowych

Wieści o zamachu szybko okrążyły wszystkie światowe media. Równie szybko zaczęły mnożyć się teorie spiskowe. Zamach w trakcie kampanii wyborczej? Brzmi jak historia z filmu. A dokładniej z filmu "Bob Roberts" z 1992 r. To prześmiewczy film, którego reżyserem, scenarzystą i jednocześnie odtwórcą głównej roli jest Tim Robbins.

O czym opowiada ta historia, że zaczęto ją łączyć z wydarzeniami wokół Trumpa? Film opowiada o tym, jak Robert "Bob" Roberts, folkowy piosenkarz, zaczyna zjednywać sobie coraz więcej ludzi i kandyduje do amerykańskiego senatu. Roberts staje się kandydatem prawicowych Republikanów, zaś jego kontrkandydatką z Demokratów jest Brickley Paiste. Roberts podróżuje ze swoją kampanią po USA, śpiewając o narkomanach, obibokach i kapitalizmie. Gdy wokół Robertsa wybucha obyczajowy skandal, postanawia sięgnąć po najgorsze rozwiązanie - sfingowanie zamachu. W mediach opowiada o tym, że po postrzale został sparaliżowany od pasa w górę, choć na różnych wydarzeniach widać, że porusza normalnie stopami. Po zaaranżowanym "zamachu" Roberts wygrywa kampanię.

Po zamachu na Trumpa wielu przypomniało sobie o filmie. W mediach społecznościowych zaczęły krążyć komentarze, że mamy do czynienia z podobną sytuacją zaaranżowaną rzekomo przez Trumpa.

Na to musiał odpowiedzieć Tim Robbins, który nie należy do zwolenników byłego prezydenta. Napisał na X: "Do wszystkich, którzy rysują paralelę pomiędzy moim 'Bobem Robertsem' a próbą zabicia Trumpa. Wyjaśnijmy coś. To, co stało się wczoraj, było prawdziwą próbą odebrania życia kandydatowi na prezydenta. Ci, którzy negują to, że był to prawdziwy zamach, mają obłąkany sposób myślenia".

"Wczoraj został śmiertelnie postrzelony człowiek. Drugi został zabity. Może to nie są ludzie, z którymi łączą was polityczne poglądy. Pozbądźcie się tej swojej ślepej nienawiści do drugiego człowieka. To są nasi rodacy, Amerykanie. Ta zbiorowa nienawiść zabija nasze dusze i pochłania wszystko to, co nam zostało z człowieczeństwa" - dodał aktor.

Poniżej kadr z filmu "Bob Roberts" ze sceną zamachu na głównego bohatera.

"Bob Roberts"
"Bob Roberts"© Materiały prasowe

W "Bob Roberts" zagrali także Ray Wise, Rebecca Jenkins, Giancarlo Esposito, a na drugim i trzecim planie można było zobaczyć Alana Rickmana, Helen Hunt czy Susan Sarandon.

Film zarobił w kinach tylko 4 mln dolarów, ale tak do końca nie przeszedł bez echa. Tim Robbins otrzymał za tę rolę nominację do Złotego Globu w kategorii najlepszy aktor w komedii lub musicalu. Co ciekawe, był jednocześnie nominowany w tej samej kategorii za rolę w filmie "Gracz" i to za ten występ zgarnął statuetkę. Pokonał wtedy Billy'ego Crystala ("Komik na sobotę"), Nicolasa Cage'a ("Miesiąc miodowy w Las Vegas") i Marcello Mastroianniego ("Druga miłość").

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (122)