Im szybciej, tym lepiej
„Wspaniała“ jest jak landrynka – przywołuje smaki dzieciństwa. Te dobrze znane, dawno zapomniane, za słodkie, ale uzależniające. To film, wobec którego można użyć frazy crowd pleaser i uznać, że to komplement. Debiut Regisa Roinsarda to urocza komedia przywołująca w pamięci złote lata amerykańskiego kina – kolorowe, przestylizowane, cukierkowe i osobliwie wzruszające. „Wspaniała“ to historia o młodej dziewczynie, która chce uciec od szarości codziennego życia w małym miasteczku i z jedną walizką w dłoni wyrusza na podbój wielkiego świata. Wie, że musi zrobić wrażenie, żeby zostać zauważona w gronie podobnych sobie, wyemancypowanych koleżanek. Czy jednak któraś z pozostałych pań starających się o pozycję sekretarki w firmie Louisa Écharda (Romain Duris) rzeczywiście jest tak samo bezkompromisowa, słodka i ambitna jak Rose Pamphyle (Déborah François)?
François, debiutująca w roli nastoletniej matki w „Dziecku“ braci Dardenne i udowadniająca, jak dobrą jest aktorką dramatyczną w „Niezasłanych łóżkach“ Alexisa dos Santosa – w filmie Roinsarda pokazała, jak wielki ma też talent komediowy. Aktorska wszechstronność pozwoliła jej zbudować wielowymiarową postać, w której determinacji i uroku zakochujemy się od pierwszego wejrzenia. Rose jest młoda, ale nie słaba. Nie szuka męża, ale siły w sobie samej. Uczy się pisać na maszynie, bo zostanie sekretarką jest dla niej jedyną szansą na finansową niezależność. Sekretarki to dziś niezły przedmiot żartów, ale François nie ośmiesza swojej bohaterki. Sprawia raczej, że Rose urasta do rangi modelowej feministki, które po drugiej wojnie światowej zaczęły tłumnie zapełniać ulice wielkich miast. Roinsard, tworzący portret francuskiego społeczeństwa, grzebiący w trawiących je kompleksach i szukający jego tożsamości, przywołuje w pamięci amerykańskich twórców, którzy w podobny sposób zabawiali się w filmowych socjologów lata
temu. Oryginalna historia Rose i Echarda jest dzięki temu kanwą do opowiadania o losach lub marzeniach wielu ówczesnych par.
Rose chce być samodzielna i Louis nie odbiera jej prawa do walki o własne życie. Wykorzystuje raczej jej potencjał, by na oczach widzów stworzyć kobietę, jaką będzie podziwiał, szanował i traktował na równi sobie. Choć wielu powiedziałoby, że jest jak Pigmalion ożywiający kochankę idealną, czy jak bohater „Zawrotu głowy“ Alfreda Hitchocka modelujący ciało kobiety na wzór i podobieństwo innej, Échard chce patrzeć na Rose tylko tak, jak ona sama chciałaby siebie widzieć. Dostrzega w niej wolę walki i pragnienie konkurowania z najlepszymi tego świata, więc proponuje jej udział w zawodach szybkiego pisania na maszynie. W latach pięćdziesiątych trudno było o bardziej absurdalny, ale i emocjonujący sport niż ten, który we „Wspaniałej“ sportretował Roinsard. Trudno też o bardziej emocjonujące sekwencje semi-sportowe niż te, jakie oglądamy w filmie o szalonych maszynistkach. Rose staje się jedną z nich, kiedy trenowana przez Louisa, poświęca czas na przepisywanie książek bez patrzenia na klawiaturę lub biega po
lasach okalających jego posiadłość, żeby zwiększyć fizyczną wytrzymałość. Trudno jej nie kibicować. Staje się kobietą, która – z jednej strony niczym biblijna Ewa, rodzi się u boku mężczyzny, z drugiej potrafi go przerosnąć w wiedzy i umiejętnościach niczym zdolny uczeń starego mistrza.
Historia sięgania po swoje marzenia, rywalizacji z innymi i pragnienia udowodnienia, że francuska pasja ma większą moc niż amerykańskie rzemiosło, jest oczywiście punktem wyjściowym do opowiedzenia historii o miłości. Kopciuszek nie znajduje tu jednak księcia za sprawą przypadku, a uczucie nie rodzi się na balu, ale w bólu. „Wspaniała“ to jedna z niewielu komedii romantycznych, które mimo landrynkowego entourage’u, opowiadają o autentycznych emocjach, problemach i wątpliwościach. To film wydumany na tyle, by widz oderwał się od rzeczywistości, ale i tak głęboko prawdziwy, by mógł on utożsamić się bądź z sięgającą gwiazd kobietą na zakręcie bądź z mężczyzną po przejściach, który dzięki niej znajduje w sobie odwagę, by spojrzeć prosto w słońce.