Czy było warto?
Film braci Skolimowskich chciałby być przestrzenią transgranicznych przeżyć, spiżarnią lęków, traum i zbrodniczych namiętności.
Jest jednak doświadczeniem zbyt wykalkulowanym, by uwodzić tym, co w szaleństwie najpiękniejsze - nieprzewidywalnością.
O "Ixjanie..." lepiej się też pisze, niż się ją ogląda. To zaś grzech przeciw oniryzmowi, który twórców zdaje się pociągać najbardziej. Cocteau chciał, by język przebudzenia zdawał się martwy w porównaniu z żywym językiem snu. Apelował o to, by sen, zamiast wyświetlać swe okrutne gagi - montował film w nas samych i pozostawiał go nam.
Co zaś zostaje po seansie "Ixjany..."? Seria zakurzonych cytatów i intelektualnych frazesów. Można nimi żonglować do woli. Tylko co z tego?
Ocena: 4/10 Anna Bielak
(kk)