Jak kotki na YouTubie
Czy świat potrzebował kolejnej części „Nocy w Muzeum”? Raczej nie. Ale, jako że jest to dość opłacalna inwestycja dla hollywoodzkich studiów, kwestią czasu było pojawienie się kolejnego rozdziału przygód nocnego stróża w nowojorskim muzeum. Tak jak poprzednio, tak i tym razem nie zabraknie ożywających na naszych oczach eksponatów muzealnych, w tym ruchomych posągów, zwierząt, szkieletów dinozaurów oraz uroczych małpek, które bardzo chętnie dzielą się swoim moczem z otoczeniem. Dzieciaki będą więc miały całkiem udaną zabawę. Tylko dzieciaki…
Tablica Ahkmenrah, dzięki której po zmroku wszystkie eksponaty w Muzeum Historii Naturalnej ożywają, zaczyna nieoczekiwanie tracić swą moc. Wszystkim „muzealnym” przyjaciołom stróża Larry’ego (Ben Stiller) grozi z tego powodu śmierć. Aby temu zapobiec, Larry, wraz z synem, wyrusza do Londynu, gdzie kryje się rozwiązanie zagadki. W wyprawie towarzyszą mu po raz kolejny Teodhore Roosevelt (nieodżałowany Robin Williams w jednej ze swoich ostatnich ról), Jedediah (Owen Wilson)
, rzymski żołnierz Octavius (Steve Coogan)
, Neandertalczyk niezwykle przypominający Larry’ego, Sir Lancelot (Dan Stevens), małpka kapucynka oraz Atylla Hun.
Sukces pierwszej „Nocy w muzeum” opierał się głównie na bezpretensjonalnej zabawie dla najmłodszych z dodatkiem niewielkiej warstwy edukacyjnej. Mali widzowie, w trakcie trwania fabuły, poznawali kolejne postaci historyczne, które były ważne w historii naszej cywilizacji. Od pierwszych homo sapiens, bo prezydenta Stanów Zjednoczonych; od dinozaurów po lwy, tygrysy i nosorożce. Umieszczając akcję w muzeum, twórcy trochę też odczarowali to miejsce, które chyba większości dzieciaków kojarzy się z, mówiąc kolokwialnie, „potworną nudą”. Ben Stiller i spółka pokazują, że może tam być też mnóstwo emocji i dobrej zabawy.
Problem jedynie z tym, że z czasem następuje zmęczenie materiału, szczególnie w przypadku tej serii. Niestety widać to w każdym aspekcie trzeciej części „Nocy w muzeum”. Począwszy od scenariusza, który niezbyt emocjonuje, po dość ciężką rękę reżysera, kończąc na aktorach, po których widać wręcz jakby występowali przed kamerą z musu i od niechcenia. Wprawdzie ciężko oczekiwać wiele po Benie „kamienna twarz” Stillerze, ale nawet on potrafił wykrzesać z siebie więcej życia w poprzednich częściach. Smutnym akcentem jest też wpisująca się w to samo podejście rola Robina Williamsa, której oglądanie ze świadomością tego iż była to jedna z jego ostatnich, budzi refleksje. Ale to już dotyczy starszego widza…
Twórcy niepotrzebnie też silili się nadbudowę fabularną w postaci relacji Larry’ego z synem, który nie zamierza pójść na studia tylko rozpocząć karierę DJ-a. Wątek ten potraktowany został mocno po macoszemu, przez co wydaje się niepotrzebny i wyraźnie służyć ma względom dydaktycznym.
Pomimo niezbyt wyszukanego humoru i zadziwiająco niewielkiej ilości ciekawych pomysłów inscenizacyjnych, „Noc w muzeum 3: Tajemnica grobowca” powinna zadowolić najmłodszych widzów. Elementy kina przygodowego połączone ze slapstikowym humorem (nie najwyższych lotów, ale dla dzieci w sam raz) dostarczą maluchom sporo zabawy. Bo z oglądaniem „Nocy…” jest trochę jak z patrzeniem na filmiki ze śmiesznymi kotkami na YouTubie – nawet jeśli nie jest to szczyt finezji dowcipu, to często, na podstawowym poziomie, potrafi bawić. O ile kogoś kręci gag, w którym małpka kapucynka kilka razy oddaje mocz na kilku głównych bohaterów…