James Cameron ma dość pytań o "Titanica"."To stało się już głupie"
Reżyser nie ma ochoty więcej rozmawiać o produkcji z przed 20 lat. James Cameron nie chce więcej tłumaczyć dlaczego musiał uśmiercić jednego z głównych bohaterów kultowego obrazu.
27.11.2017 14:35
Reżyser przyznał, że zmęczyło go ciągłe wyjaśnianie dlaczego Jack (Leonardo DiCaprio) musiał umrzeć w "Titanicu".
- To stało się już głupie - mówi James Cameron. - Dyskutujemy o tym od 20 lat. Pokazuje to jednak, że film ma siłę rażenia, że ludzie tak polubili Jacka, że nadal ich boli, gdy umiera. Gdyby przeżył, film byłby bez sensu. To film o śmierci i rozłące. Musiał umrzeć. Czy w ten sposób czy np. przygnieciony przez komin to już drugorzędna sprawa. Tu chodzi o sztukę. W filmie niektóre rzeczy dzieją się z artystycznych powodów, a nie z uwagi na prawa fizyki.
"Titanic" z 1997 r. pozostał najbardziej dochodowym filmem do czasu "Avatara" (2009), także w reżyserii Jamesa Camerona.
Reżyser realizuje produkcję "Titanic: 20th Anniversary" ukazującą kulisy powstania epickiej opowieści. Premiera planowana jest na grudzień 2017 r. na kanale National Geographic. W obrazie z pomocą nowoczesnych technologii zbadane zostaną niektóre decyzje, które podejmował reżyser podczas prac nad dziełem. Ponadto twórcy odwiedzą znajdującą się w Bibliotece Ronalda Reagana wystawę poświęconą "Titanicowi".
Dzieło z Leonardo DiCaprio i Kate Winslet w rolach głównych otrzymało 14 nominacjo do Oscara (tyle co w tym roku "La La Land" oraz "Wszystko o Ewie" z 1950 r.). Produkcja zdobyła 11 nagród Akademii Filmowej.
Okoliczności, w których poznawali się Winslet i DiCaprio, śmiało można nazwać niezwykłymi. Produkcja Jamesa Camerona była wielkim przedsięwzięciem i wymagała od aktorów odwagi i poświęcenia. Kate Winslet po premierze wspominała m.in. scenę, w której przemierza zalany dolny pokład statku, ubrana w suknię z gorsetem i męski płaszcz. Aktorka na chwilę znalazła się pod wodą i ekipa musiała przyjść jej z pomocą. Jednak moczenie się w lodowatej wodzie opłaciło się.
Jak sami niejednokrotnie twierdzili, wspólna gra była dla nich przygodą i świetną zabawą. Jak to określiła Winslet: "byliśmy jak brat i siostra". Od tamtej pory - a od premiery "Titanica" minęły dwie dekady - aktorzy pozostają w stałym kontakcie. Gdy spotykają się na czerwonym dywanie, widać, darzą się sympatią i szacunkiem. Winslet powiedziała wprost: "Leo to największa miłość mojego życia." DiCaprio pytany o przyjaciółkę, powtarza, że podziwia ją za grę oraz dobór ról. "Kate i Leo" - jak nazywają ich z czułością fani - rozmawiają ze sobą przez telefon prawie codziennie.