''Dzień w tą, dzień w tamtą''
Zaczęło się od aktu urodzenia, w którym wpisano mu datę 31 listopada 1931 r. Aktor raz zrzucał winę na pijaną urzędniczkę, innym razem na ojca, który tak ucieszył się z narodzin syna, że ruszył w tango i stracił kontakt z rzeczywistością. Ale wcale mu to nie przeszkadzało. Przeciwnie, ten absurd idealnie wpasowywał się w budowany przez niego, mniej lub bardziej świadomie, artystyczny wizerunek.
- Jeden dzień w tą, jeden dzień w tamtą, co za różnica – kwitował.