''Zastanawiam się, czy rzeczywiście warto''
W 1985 roku ukończył wydział operatorski w Łódzkiej Szkole Filmowej. Miał już wtedy za sobą pierwsze reżyserskie wprawki. Na dużym ekranie zadebiutował pięć lat później, filmem "Pogrzeb kartofla", a wkrótce potem, gdy na ekrany wszedł „Jańcio Wodnik”, zdobył ogromną popularność i uznanie krytyki.
I choć Kolski nie kryje, że kocha swój zawód, narzeka na polski rynek filmowy i ludzi, którzy ingerują w jego produkcje.
* - Robię filmy, bo nie umiem ich nie robić. Gdybym umiał nie robić filmów, to bym ich nie robił. Udręka związana z upieraniem się przy swoim, robieniem swojego kina wbrew wszystkim modom, wbrew naciskowi rynku, który domaga się kina uśmiechniętego od ucha do ucha, jest tak straszna, że czasami zastanawiam się, czy rzeczywiście warto* – twierdził w "Gali".