Na planie spotkałeś się też z Julienem Boisselierem i Salomé Stévenin...
Rola Juliena nie była prosta, ponieważ musiał być wiarygodnie groźny, a przy tym śmieszny, czyli mieścić się w standardach komedii. Podobało mi się, jak zagrał faceta bez skrupułów. Co do Salomé, to zupełnie inna sprawa. Mam córkę w jej wieku, co oznacza, że więź z nią nie była mi zupełnie obca. Pomimo całej miłości, jaką darzymy swoje dziecko, zawsze nadajemy na trochę innych falach. Odtworzenie tych sytuacji z Salomé, ale w zupełnie odmiennym kontekście, sprawiło mi wielką frajdę. To było tak, jak z wyciąganiem świeżych bułeczek, tyle że z innego pieca.