Etatowy komediant
Mimo że zaczynał od występów w produkcjach dramatycznych, z czasem obsadzany był niemal wyłącznie w komediach. Jego fizyczność pchała go w stronę filmów rozrywkowych. - Przy komedii czy dramacie praca jest taka sama. Zawsze staram się być w miarę prawdziwy, w miarę wnikliwie wejść w postać, zastanowić się nad relacjami między postaciami. O tym, w jakich rolach występuje aktor decydują bardziej jego warunki psychiczne i zewnętrzne niż jego wola - zdradził w książce "Mieszanka firmowa. Rozmowy i szkice literackie" Krzysztofa Lubczyńskiego.
Wystąpił w najpopularniejszych polskich komediach. Był hydraulikiem w "Rzeczpospolitej babskiej”, zaopatrzeniowcem w "Nie lubię poniedziałku”, dróżnikiem w "Hydrozagadce”, milicjantem w "Nie ma mocnych”, surowym ojcem w "Koglu-moglu” i, przede wszystkim, Wacławem Jarząbkiem, trenerem II klasy w klubie sportowym "Tęcza" w "Misiu”, gdzie wygłosił słynną kwestię: - Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu! Niech żyje nam! To śpiewałem ja, Jarząbek.
- Kiedy dostałem tę rolę, pomyślałem: głupi Stasiek, wymyślił jakiegoś idiotę śpiewającego do szafy. Ale prawdą jest, że w życiu takich ludzi spotyka się mnóstwo – mówił Turek.