Kino Protestu: 8 pytań do Małgorzaty Sadowskiej. "Kobiety liderkami oporu przeciwko zamachowi na demokrację"
Fala największych od lat demonstracji rozlała się od Helu po Wawel. Polska żyje demonstracjami i żyć nimi będą także widzowie wrocławskiego festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty (3-13 sierpnia), na którym zostanie zaprezentowana sekcja Kino Protestu. Jakie są związki kina i protestu? Jak kobiety mówią w kinie "nie"? Zapytaliśmy o to Małgorzatę Sadowską, selekcjonerkę festiwalu.
26.07.2017 | aktual.: 27.07.2017 13:25
Łukasz Knap: Nie ma dużego polskiego miasta, w którym nie byłoby ostatnio jakiejś demonstracji. Spodziewałaś się takiej sytuacji, gdy pracowałaś nad programem Kina Protestu?
Małgorzata Sadowska: Oczywiście, że nie, myślałam jednak o fali masowych demonstracji jakie miały miejsce w ciągu ostatniego roku na świecie, by wymienić tylko robotnicze strajki w Indiach, które wyprowadziły na ulice miliony ludzi; wielki marsz kobiet przeciwko Donaldowi Trumpowi, studencką rebelię w RPA, uliczne wystąpienia przeciwko prezydentowi Maduro w Wenezueli, społeczne bunty w Brazylii, Argentynie, bezprecedensowe polityczne przebudzenie młodych ludzi w Rosji. Ta fala dotarła dziś do Polski, co być może oznacza, że to czego dziś jesteśmy świadkami w naszym kraju, to lokalna odsłona szerszych, globalnych procesów.
Pracę nad programem zaczęłam wiele miesięcy temu, inspirowana gęstniejącą polityczną atmosferą, ale także doświadczeniami wyniesionymi z kilkuletniej przygody z Film Factory - szkołą filmową założoną w Sarajewie przez Bélę Tarra. Wokół szkoły skupiła się specyficzna grupa twórców od Carlosa Reygadasa, przez Pedra Costę, Apichatponga Weerasethakula, Freda Kelemena, Agnieszkę Holland, po Tildę Swinton, tworzących w opozycji do filmowego mainstreamu, którzy swoją obecnością i sposobem pracy nie tyle przyuczali studentów do zawodu, co budzili świadomość, przypominali o odpowiedzialności, nakłaniali do rebelii w ramach filmowego medium. To była także moja prawdziwa inicjacja w kino.
Czego o naturze protestu możemy nauczyć się od kina?
Najlepiej ujął to portugalski reżyser Pedro Costa pisząc kiedyś o stworzonej przez Chaplina postaci Trampa. Kiedy Tramp wchodzi do luksusowego hotelu czy banku - a takie sceny powtarzają się w wielu filmach - natychmiast jest wyrzucany na bruk. To oznacza, pisze Costa, że “Kino należy do ulicy. Urodziło się na ulicy i na niej pozostaje, towarzysząc słabym. To nie jest pozycja walki. Tramp zostaje z ludźmi, którzy potrzebują poezji, a nie pieniędzy. Zostaje z tymi, którzy czują, nie z bankierami”.
“Kino Protestu” może być traktowane jak oksymoron. Gdy oglądamy film, zwykle siedzimy wygodnie na fotelu i czujemy się bezpiecznie. Czy myślisz, że film może poderwać do działania?
Nie sądzę, wierzę jednak że może towarzyszyć, dodawać odwagi, wyrażać emocje wspólnoty. Jestem zdania, że prawdziwe “rewolucje” filmowe dokonują się w obrębie samego języka czy stylu, a także kiedy reżyser rzuca wyzwanie regułom rynku, walczy o niezależność, broni swojej wizji - jakkolwiek byłaby ona daleka od oczekiwań masowej widowni. Mam w swojej sekcji na przykład 285-minutowy esej dokumentalny o kryzysie w Grecji, “Pokonać noc”. Nie poddawanie się terrorowi zegara jest jednym ze sposobów, w jaki kino może stawiać opór formatowaniu i komercjalizacji.
Większość filmów w twojej sekcji nakręcili mężczyźni. Czy to oznacza, że w kinie mężczyźni wciąż częściej mówią “nie!” niż kobiety?
Nie! Protest jest bardzo szerokim pojęciem, a kobiecy bunt to jego ważna część - co obserwujemy także dziś w Polsce, gdzie kobiety wyrastają na liderki oporu przeciwko PiS-owskiemu zamachowi na demokrację. W mojej sekcji znalazł się radykalny w swojej wymowie feministyczny manifest algierskiej reżyserki Rayhany, “Nadal kryję się z paleniem”, którego akcja dzieje się w łaźni w Algierze (grała ją łaźnia w Salonikach, w Algierii ten film nie mógłby powstać, nie jest tam pokazywany). Nagie kobiety, młode i stare, myją się, palą, gadają. Ktoś jest w ciąży, ktoś menstruuje, ktoś celebruje rozwód, ktoś opowiada o zamążpójściu w wieku 10 lat… Ważnym tematem jest seks i bohaterki dochodzą do wniosku, że w ich języku nie istnieje słowo “orgazm”. Potwierdziłam to rozmawiając tej wiosny z kilkoma kobietami z Tunezji i Egiptu, na festiwalu w Egipcie właśnie.
Dokument o zaprzepaszczonych libańskich rewolucjach z lat 70., z którymi przepadła też szansa na emancypację kobiet, “Uczucie silniejsze niż miłość” to inny film sekcji wyreżyserowany przez kobietę, Mary Jirmanus Sabę. Sulafa Jadallach, pierwsza kobieta, która skończyła szkołę filmową w Egipcie zakładała z kolei Palestine Film Unit, komórkę działającą przy Organizacji Wyzwolenia Palestyny, odpowiedzialną za filmowanie palestyńskiego powstania. Ducha walki nie sposób odmówić też Ulrice Meinhof, ważnej bohaterce dokumentu o Frakcji Czerwonej Armii, “Niemiecka młodość”.
Zdziwiło mnie, że film o niemieckiej terrorystce nakręcił francuski reżyser.
Temat terroru jest w Niemczech niesłychanie kłopotliwy, Jean - Gabriel Périot, który zmontował swój film z materiałów archiwalnych mówił mi kiedyś, że jego poszukiwania w archiwach przyjmowano niezbyt entuzjastycznie. Trudno zapewne oddzielić poglądy Meinhof na sprawy społeczne, jej wrogość w stosunku do kapitalizmu i koncernów medialnych, jej niezgodę na mający korzenie w nazizmie autorytaryzm; z przemocą, po stronie której ostatecznie się opowiedziała.
W programie są dwa polskie filmy: dokument “Turyści” i “Opera o Polsce”. Czym wyróżniają się na tle innych produkcji?
Opowiadają o przeciwieństwie buntu: o apatii, bierności, poddawaniu się narzucanym regułom. “Opera o Polsce” Piotra Stasika wyrasta z wściekłości na Polskę, która jest tu jakimś wiecznym ponurym, zaciągniętym mgłą, otępiałym Wschodem. “Turyści” Marty Wójtowicz-Wcisło i Mateusza Romaszkana zmontowani są z amatorskich nagrań polskich wycieczkowiczów i pokazują świat masowej turystyki, obnażając przy okazji aspiracje, fantazje i wyobrażenia polskiej klasy średniej. Niby ciekawej innego, ale tylko jeśli ów obcy grzecznie gra rolę uśmiechniętego tubylca, folklorystycznej ciekawostki.
Czym dla ciebie jest protest?
To żadne wielkie i chwalebne czyny, ale na przykład codzienne zwracanie uwagi, że nie wypada mówić o koleżankach z partii “nasze kobiety”, albo powtarzać “Gdybym był kobietą, to bym się pewnie wzruszył, ale mam silne nerwy”. Ale tak naprawdę bliskie jest mi podejście Chantal Akerman, która zrobiła onegdaj film o obieraniu kartofli, wyrabianiu mięsa na pulpet, szorowaniu łazienki - i całym tym nudnym, banalnym, pożerającym życie mozole, w jakim żyją miliony kobiet. Jej “Jeanne Dielman, 23 Quai du Commerce, 1080 Bruxelles” to jeden z najwspanialszych, najśmielszych gestów protestu, jakie kiedykolwiek widziałam.
Skoro uważasz film Akerman za wybitny przykład kina protestu, dlaczego jej filmu nie ma w programie?
Bo nie mogłam pokazać w tej sekcji wszystkiego, z wielu tytułów z bólem i żalem musiałam zrezygnować. Programowanie okazuje się być przede wszystkim sztuką rezygnacji, to moja pierwsza lekcja, bo dopiero zaczynam pracę kuratorską. Zadecydowałam, że temat kobiecego protestu przedstawię poprzez film Rayhany, żeby nie być europocentryczna w swoich wyborach, żeby dać szansę nowemu filmowi, który zapewne nie dotarłby do polskiej widowni, gdyby nie festiwal. "Jeanne Dielman..." to klasyk znany wielu nowohoryzontowiczom, na pewno skorzystam z najbliższej okazji, by go przypomnieć.
Tegoroczna edycja festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty odbędzie się w dn. 3-13 sierpnia 2017 r. Pełny program imprezy na stronie www.nowehoryzonty.pl