Klęska nowego filmu Vegi. Dłużej nie można już tego ukrywać

Patryk Vega miał w zwyczaju, tuż po premierowym weekendzie, publikować na Facebooku wyniki swoich filmów. Zazwyczaj było się czym chwalić. Tym razem jest jednak inaczej. "Miłość, seks & pandemia" sprzedaje się bowiem fatalnie. Informowanie fanów, że film jest numerem jeden w polskich kinach tego nie zmieni.

Anna Mucha w filmie "Miłość, seks & pandemia"
Anna Mucha w filmie "Miłość, seks & pandemia"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | materiały prasowe

Przez długi czas Patryk Vega, pod względem komercyjnym, był wręcz nieomylnym filmowcem. W latach 2016-2019 wyreżyserował sześć kinowych produkcji, z których każda odniosła ogromny sukces. Filmy Vegi były szczególnie popularne podczas premierowego weekendu. Stąd w pierwszej dziesiątce najlepszych otwarć w ostatnich trzydziestu latach znajdują się aż cztery tytuły tego reżysera. Bez wątpienia miał on bardzo oddaną i wierną widownię, która niemal za punkt honoru stawiała sobie obejrzenie filmu Patryka Vegi już podczas pierwszych dni wyświetlania. Pytanie, co stało się z tą widownią?

Dramat "Miłość, seks & pandemia" podczas premierowego weekendu zgromadził zaledwie 98,3 tys. osób. Tak słabego wyniku nikt się chyba nie spodziewał. Patryk Vega, który miał w zwyczaju, tuż po premierowym weekendzie, informować na Facebooku o frekwencyjnym sukcesie, tym razem umieścił jedynie kolejny post zachęcający do obejrzenia filmu w kinach. Najwyraźniej trzeba było przygotować odpowiednią strategię marketingową, która porażkę przedstawiłaby jako sukces. I tak, we wtorek pojawił się post informujący, że "Miłość, seks & pandemia" był numerem jeden w polskich kinach podczas weekendu. Frekwencja nie została jednak ujawniona. Sama informacja też nie była prawdziwa.

Numerem jeden w polskich kinach podczas minionego weekendu był zapewne "Sing 2". Jego dystrybutor wprawdzie nie raportuje wyników swoich filmów, ale w branży kinowej wszyscy dobrze wiedzą, że to animacja cieszy się obecnie największą popularnością. Można wprawdzie założyć, że nieobecni nie mają prawa głosu, jednak nie zmienia to faktu, że Vega stara się zaklinać rzeczywistość i nie chce przyznać się przed sobą, a na pewno fanami, że jego najnowsza produkcja poniosła w kinach klęskę.

Wystarczy spojrzeć na wyniki innych polskich produkcji, które w ostatnich tygodniach pojawiły się w kinach. "Gierek", na którym Tomasz Raczek oraz inny krytycy wieszali psy, podczas premierowego weekendu zgromadził 102,3 tys. osób. "Koniec świata, czyli Kogel Mogel 4" zebrał na starcie 222,2 tys. widzów. Natomiast "Dziewczyny z Dubaju" obejrzało 278,9 tys. osób. W sumie w okresie pandemii dziesięciu polskim produkcjom udało się przekroczyć na starcie stutysięczny pułap. Najnowsza produkcja Vegi, o której w mediach było tak głośno, nie była w stanie tego dokonać.

Co ciekawe, kilka dni temu, w podcaście Żurnalisty Patryk Vega stwierdził, że produkcja Dody nie odniosła komercyjnego sukcesu: "Wynik otwarcia akurat był słaby, ludzie nie potrafią komunikować otwarcia. W momencie, gdy mój film się otworzył prawie z milionem widzów w trzy dni, to otwarcie 230 czy 270 tys. nie jest naprawdę niczym spektakularnym. Oczywiście na bezrybiu każdy się cieszy i z takiego otwarcia. [...] To nie jest sukces komercyjny, bo ten film nie zarobił pieniędzy".

Skoro, jak twierdzi Vega, wynik otwarcia "Dziewczyn z Dubaju" był słaby (przypomnijmy raz jeszcze – 278,9 tys. widzów), to jak nazwać rezultat poniżej 100 tys. osób. Klęską. Zwłaszcza, jeśli mamy do czynienia z produkcją Patryka Vegi.

Przypomnijmy, że największe przeboje tego reżysera potrafiły podczas premierowego weekendu zgromadzić 600-700 tys. widzów. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że jednego dnia "Pitbulla. Niebezpieczne kobiety" czy "Botoks" zgromadziły w kinach więcej widzów niż w sumie obejrzy "Miłość, seks & pandemię".

Z perspektywy czasu wydaje się, że przełomowym, krytycznym, momentem w filmografii Patryka Vegi stała się "Polityka". Był to kolejny obraz tego reżysera, który na dużym ekranie cieszył się ogromną popularnością. W sumie obejrzało go blisko 1,9 mln widzów. Niemniej po raz pierwszy miłośnicy filmów Vegi poczuli się chyba mocno zawiedzeni, czego konsekwencją były coraz słabsze wyniki kolejnych produkcji tego reżysera.

W lutym 2020 r., a więc jeszcze przed pojawieniem się koronawirusa w Polsce, "Bad Boy" zgromadził na starcie jedynie 155,6 tys. widzów. To był jasny sygnał, że coś się wydarzyło z "żelazną" widownią filmów Patryka Vegi. Może znużyły ją schematyczne produkcje, może estetyka filmów zaczęła męczyć, a może po prostu moda na Vegę zaczęła przemijać.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (374)