Trwa ładowanie...
d4h52ju
13-10-2010 10:52

Kochać/nienawidzić Zuckerberga – oto jest pytanie

d4h52ju
d4h52ju

"Pół miliarda to ładna liczba, ale to przecież nie liczby są ważne. Dla nas liczy się to, jak bardzo znajomości, które zawieracie, wpłynęły na wasze życie", mówi prawdziwy Mark Zuckerberg w filmiku skierowanym do internautów. To jednak nie humanistyczna misja niszczenia barier, ale 500 milionów użytkowników uczyniło z tego młodego programisty symbol nowego sukcesu internetowego. Historię fikcyjnego, granego przez Jesse'a Eisenberga, Zuckerberga możemy obejrzeć w filmie "The Social Network" Davida Finchera, wyjątkowo mało nowoczesnej gonitwie przez fascynujące dialogi i świetne aktorstwo.

Film zaczyna się od niezbyt sympatycznej, zakończonej rozstaniem, rozmowy programisty z dziewczyną. Wkurzony i pijany Zuckerberg siada do komputera i tworzy stronę internetową, na której studenci Harvardu mogą wskazać ładniejszą z koleżanek. Z dnia na dzień Zuckerberg staje się bohaterem i wrogiem jednocześnie. Programista zaczyna wtedy analizować zachowania społeczne swoich kolegów i koleżanek z uniwersytetu, co w końcu doprowadza do powstania wartej w tej chwili miliardy dolarów firmy.

Fincher ukazuje zresztą życie Zuckerberga jako nieustające pasmo konfliktów. Chłodne podejście programisty obcującego na co dzień głównie z zerami i jedynkami, jego zdolności analityczne rozkładające na kawałki ludzkie zachowania i umiejętność łączenia ze sobą wielu elementów programistycznej układanki w całość prowadzą go na sam szczyt. Szkoda tylko, że przez cały film przy całym swoim rozumieniu mechanizmów działania społeczeństwa Zuckerberg pozostaje sam.

Ukazaniu konfliktowej natury Zuckerberga służy zresztą sama konstrukcja filmu. Opowiada on historię powstania Facebooka z perspektywy dwóch procesów, z którymi współtwórca Facebooka musiał sobie poradzić już jako dyrektor multimilionowej firmy. Bracia Winklevoss oskarżają Zuckerberga o kradzież własności intelektualnej. To oni przyszli do niego z pomysłem na serwis, tylko że bardziej elitarny, wyłącznie dla studentów Harvardu. Eduardo Saverin, jedyny przyjaciel Zuckerberga pomógł zaś firmie stanąć na nogi znajdując pieniądze na rozruch. Po przeniesieniu się Facebooka do Kalifornii Saverin zostaje coraz bardziej w tyle za firmą, aż w końcu ląduje z niczym na bruku.

d4h52ju

Obok motywu procesów głównym narzędziem wprowadzania konfliktu do filmu są dialogi. Scenarzysta Aaron Sorkin dał prawdziwy popis, tworząc rozmowy szybkie, ociekające ironią i inteligentnym humorem. Bohaterowie ścierają się ze sobą… …nieustannie, dążą do własnych celów, wykorzystują słabości przeciwnika. Jakże inne są te rozmowy od achów, ochów i komentarzy w stylu "Zupełnie jak mamusia" znanych ze społecznościowej rzeczywistości Facebooka, gdzie wypowiedzi można tylko "Lubić". W kategorii dialogi "The Social Network" zdobywa złoty medal.

W tym scenariuszu cała młoda obsada czują się jak ryba w wodzie. Dzięki "The Social Network" z cienia Michaela Cery wychodzi w końcu Jesse Eisenberg. Przyszły odtwórca roli Spider-Mana, Andrew Garfield, świetnie wczuwa się w postać Eduarda. Wielkim zaskoczeniem jest rola Justina Timberlake'a, który momentami po prostu kradnie ekran kolegom. Odgrywany przez niego Sean Parker, twórca Napstera, jest uroczy, ale i nerwowy, manipuluje młodszymi kolegami, ale nie radzi sobie za to sam ze sobą. Każdy zresztą młody aktor kierowany doświadczeniem Finchera daje prawdziwy popis umiejętności.

"The Social Network" po prostu trzeba zobaczyć. Fincherowi udało się nakręcić fascynujący film o powstaniu serwisu społecznościowego, ukazać intrygi, postaci i rozmowy w sposób tak niesamowity, że niejeden autor thrillerów mógłby mu tego pozazdrościć. Robi to przy użyciu środków tradycyjnych, olewając wszystkie sztuczki, do których przyzwyczaiło nas skupione na fajerwerkach współczesne kino. "The Social Network" ukazuje świat młodych, ambitnych ludzi, którzy w prawdziwym (filmowym) życiu wykorzystują się nawzajem, obrażają, procesują. W końcu nie muszą się ze sobą przyjaźnić – zastępuje im to przycisk "Lubię to" w serwisie społecznościowym. Sam Zuckerberg zresztą nie potrzebuje przyjaciół, ma przecież na Facebooku ponad milion fanów.

d4h52ju
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4h52ju