Stanisław Sielański
Stanisław Sielański (na zdjęciu po prawej), nazywany i mistrzem drugiego planu, i "najświetniejszym wesołkiem filmu polskiego", popularność zyskał faktycznie dzięki zapadającym w pamięć epizodom – przez lata wcielał się w prostaczków, służących i cwaniaków z prowincji marzących o wielkiej karierze. Zagrał w "Paradzie rezerwistów" (na zdjęciu), "Amerykańskiej awanturze", "Jadzi", "Będzie lepiej" i kilkudziesięciu innych hitów z lat 30.
Choć cieszył się względami wśród pań, zawsze pozostawał w cieniu swoich bardziej sławnych kolegów,
amantów z wielkiego ekranu - a gdy wybuchła wojna i wyjechał z kraju, praktycznie skazał się na zapomnienie. Zamieszkał w Nowym Jorku, gdzie próbował kontynuować aktorską karierę, występując chociażby w Polskim Teatrze Artystów. Do Polski wracać już nie chciał i w połowie 1951 r. złożył wniosek o naturalizację. Zmarł, najprawdopodobniej, 28 kwietnia 1955 r., w samotności, zapomniany.
- Wczoraj o 3 po południu spotkaliśmy się, aby załatwić różne związane z tym występem sprawy i wymienialiśmy zwykłe przy naszych spotkaniach żarty. Po południu skarżył się na ból ręki, ale doktor, zrobiwszy kardiogram, nie znalazł powodu do alarmu - pisał w swoim dzienniku Jan Lechoń. - Po czym Staś został sam w swoim, pożal się Boże, mieszkaniu i umarł samotnie i - wierzymy w to – bezboleśnie.