Miłość z ekranu
Lata 80. Krzysztof Jaroszyński obejrzał w kinie "Vabank" Juliusza Machulskiego i, jak większość mężczyzn, zachwycił się młodziutką aktorką Elżbietą Zającówną.
Nie wiedział, że już wkrótce będzie miał okazję ją poznać – choć pierwsze spotkanie nie przebiegło w przyjaznej atmosferze.
Jaroszyński i Zającówna spotkali się w teatrze. On pisał właśnie sztukę, ona, zgodnie z życzeniem reżysera, miała w niej zagrać. I choć Jaroszyński nie krył zachwytu nad urodą i talentem aktorki, zaprotestował, twierdząc, że do tej roli, ze względu na wiek, zupełnie się nie nadaje.