''Czułem się jak małpa''
Dobra passa Pieczyńskiego trwała przez kilka lat – kreacja w „Jeziorze Bodeńskim” z 1985 roku przyniosła mu kolejne wyróżnienie, lecz właśnie wtedy aktor, zamiast kontynuować doskonale zapowiadającą się karierę, postawił wszystko na jedną kartę i postanowił poszukać szczęścia w Ameryce.
- Każdego aktora na świecie ciągnie do Hollywood* – tłumaczył w Stopklatce. *- Ja nie otrzymałem z Hollywood żadnej propozycji. Wyjechałem tam na własne ryzyko, co więcej nawet nikogo tam nie znałem. Nie znałem też języka, a mimo wszystko pragnąłem zetknąć się z tą magiczną krainą.
Przez rok imał się najróżniejszych zajęć, by wreszcie przebić się do zachodniego przemysłu filmowego. Zaczął występować w teatrze, udało mu się też zagrać w paru serialach i kilku pomniejszych produkcjach, na przykład w „Projekcie Manhattan”. Ale wreszcie uznał, że nie jest tam szczęśliwy, w Ameryce czuł się „obcy”.
- Miałem poczucie wielkiego odizolowania – mówił w Vivie. - Czasem czułem się jak małpa. Ludzie patrzyli na mnie i widziałem, że są ciekawi mojej inności, nie mnie. Zagrałem tam w wielu wspaniałych sztukach teatralnych, wiem, że gdybym został, to na pewno uczestniczyłbym w projektach o wysokim poziomie, ale miałem dosyć dostosowywania się do Amerykanów.