"Książęta" z Netfliksa oczarują każdego? Propozycja nie tylko dla "młodych dorosłych"
Nowy oryginalny serial Netfliksa "Książęta" łączy wszystkie ulubione tematy współczesnego widza streamingowego: ciekawe i rozbudowane wątki główne i poboczne, młodą, nieopatrzoną obsadę, zakończenia każdego odcinka mocno trzymające w napięciu, do tego ciągłą obietnicę czegoś więcej. Bardzo udana propozycja ze Szwecji.
Nowe serialowe produkcje Netfliksa pojawiają się ostatnio z dużą regularnością. Gołym okiem widać, że platforma nie przespała przygnębiającego sezonu covidowego zamknięcia. Poczyniła za to liczne inwestycje poza Stanami Zjednoczonymi, poszukując ciekawych tematów, oryginalnego ujęcia dobrze znanych wątków, ale i rysów jednocześnie indywidualizujących, co uniwersalnych, które dobrze sprawdziłyby się poza krajem pochodzenia.
W "Książętach" świetnie grają wszystkie te elementy, wzajemnie się uzupełniając. Oto fikcyjny szwedzki książę Wilhelm narozrabiał trochę na pewnej zakrapianej imprezie, a kiedy sprawy zaszły za daleko, znikąd pojawili się żądni krwi paparazzi. Chłopak musiał wracać do domu w atmosferze skandalu, a rodzice obiecali narodowi, że to się nie powtórzy. Aby dopełnić wszystkich starań i spełnić obietnicę, zmuszeni byli Wilhelma umieścić w szkole z internatem, tej samej, do której uczęszczał jego brat, następca tronu.
Na miejscu książę spotyka kilka typów ludzi. Placówka, do której uczęszcza, gromadzi najbogatsze dzieciaki kraju, potomstwo wpływowych i możnych, którzy próbują na znajomości z Wilhelmem zbić kapitał. Jednym wystarczy sam fakt przynależności do tej samej grupy znajomych, by móc się potem pochwalić nią w domu, inni jednak mają co do niego znacznie dalej idące plany. Jest w końcu i trzecia grupa, dla której chłopak jest po prostu kolejnym nieśmiałym, lekko zażenowanym uczniem poszukującym jedynie zrozumienia i wsparcia z dala od domu. Do tej ostatniej grupy należy Simon i jego siostra Sara, którzy do szkoły dojeżdżają z nieodległej miejscowości.
Te programy kochała Polska. Zniknęły z anteny TVP
Do prestiżowej placówki dostali się dzięki stypendium, a nie pieniądzom czy koneksjom, dlatego też przez stałych rezydentów traktowani są nieco inaczej. Układ sił w szkole cały czas fluktuuje, w zależności od wzajemnych relacji, zrealizowanych przysług czy nieporozumień. Na tej zasadzie Simon podpada pewnego dnia przewodniczącemu szkolnego samorządu i gwieździe wioślarstwa – Augustowi, a z drugiej strony zaprzyjaźnia się z bezpretensjonalnym i niebaczącym na konwenanse Wilhelmem. Szybko okazuje się jednak, że chłopaków łączy coś więcej niż tylko szkolna ławka i wspólne zainteresowania.
Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że "Książęta" będą kolejną produkcją w stylu mocno przeciętnej "Szkoły dla elity" czy "Plotkary" – a więc serialem dla tzw. "młodych dorosłych": jeszcze dzieci, ale już u progu dorosłości. Nic bardziej mylnego. Chociaż szwedzki tytuł zaczyna się podobnie jak wiele innych spod znaku "coming of age", okazuje się być znacznie głębszy, mądrzejszy, a do tego jeszcze inkluzywny.
Dzięki tej ostatniej cesze, co w innych streamingowych produkcjach wcale nie zawsze jest normą, na ekranie widać bohaterów różnej budowy ciała, tożsamości płciowej, pochodzenia etnicznego, widać rodziny patchworkowe, samotnych rodziców i wszystko to, co ostatnio bywało często wrzucane do fabuły trochę na siłę, by wspomagać różnorodność na obserwowanych platformach (co zresztą pozostaje bardzo słuszne w założeniach). Co więcej, taka inkluzywność nikogo nie dziwi. W "Książętach" ani przez moment nie ma się wrażenia sztuczności i "udawania".
Młodzi aktorzy sprawdzają się w trudnych, wymagających ogromnego zaangażowania scenach, przeplatające się wątki tylko z pozoru są lekkie i przyjemne, jak życie arystokracji, jednak spod cienkiej powłoki splendoru spozierają standardowe i zupełnie prozaiczne problemy dnia codziennego. Owszem, czasami przybierają one formę odpowiedniego treningu wioślarstwa czy jazdy konnej, innym – nieopłaconego przez matkę-bankrutkę czesnego, jeszcze innym - zrobionym w nieodpowiednim miejscu i czasie "storikiem" w mediach społecznościowych. W takich momentach każdy, nie tylko członek elity, potrzebuje zderzenia z rzeczywistością i kogoś życzliwego, kto pomoże zejść na ziemię i zmierzyć się z demonami. A czasami z własną matką.