Księga rekordów Szutki (The Shutka Book of Records)
Komedia dokumentalna to gatunek, który niezwykle rzadko gości na ekranach naszych kin. I chociażby z tego względu warto zapoznać się z produkcją "Księga rekordów Szutki".
Bohaterami filmu dokumentalnego Aleksandra Manica są mieszkańcy nieoficjalnej stolicy Romów. Zaniedbana i biedna Szutka jest bowiem największym skupiskiem Cyganów na Bałkanach. A trzeba przyznać, że to wyjątkowa zgraja. Każdy z prezentowanych przez Manica bohaterów jest w czymś najlepszy. Jeden ma najwięcej eleganckich ubrań, drugi jest autorem pierwszego słownika mowy romskiej, który wciąż jest aktualizowany, a inny potrafi walczyć z wampirami.
Mimo iż Szutka jest biedna, a jej mieszkańcy parają się dla pieniędzy różnymi nieprzyjemnymi i niełatwymi czynnościami, to znana jest pod nazwą "Doliny szczęścia". Paradoksalnie szczęście sprowadza się do… rywalizacji. To właśnie w niej mieszkańcy Szutki dopatrują się sensu życia. Pojedynek dwóch staruszków o to, który z nich ma więcej atrakcyjnych garniturów oczywiście jest zabawny, podobnie jak festiwal romskiej pieśni. Jednak to przede wszystkim sposób na spędzanie czasu. Mało kto bowiem opuszcza Szutkę. Gdyby jej mieszkańcy skonfrontowali się z innymi, wniosek byłby prosty: w niczym nie są nadzwyczajni. Tak właśnie postrzega ich reżyser filmu, często pojawiający się w kadrze z kpiącym, ale w gruncie rzeczy przyjaznym uśmiechem. To zgraja awanturników obdarzonych złym gustem, którzy tylko w przechwałkach są dobrzy. Tak naprawdę nie mają powodów do radości, nie mają pieniędzy, kobiety ich zdradzają, a strach przed opuszczeniem miasta jest paraliżujący. Szutka staje się więc jednocześnie ich azylem, ale i
więzieniem.
Manicowi udało się przenieść na duży ekran intrygujący, ale także i dziwnie znajomy z własnych obserwacji, portret małej społeczności, zamkniętej w sobie i szczycącej się z odrębności. "Księga rekordów Szutki" to także obraz będący definicją romskiej mentalności. A wszystko to podane w atrakcyjny i rubaszny sposób.