Sztuka dla sztuki
Lew miał się kojarzyć publiczności z klasą, ale sam w sobie nie miał wystarczającego majestatu. Wraz z Howardem Dietzem, u którego zamówił znak towarowy (a który był redaktorem wspomnianego na poprzedniej odsłonie pisma), wpadł na pomysł dodania do niego górnolotnego sloganu. Goldwyn zaproponował proste i znane "sztuka dla sztuki", które miało być zamaskowane tłumaczeniem na język łaciński.
Sam nie będąc wybitnym poliglotą, Dietz znalazł osobę, która dokonała za niego przekładu. A że ta również miała nie po drodze z klasycznym językiem, "sztuka dla sztuki" została błędnie zinterpretowana jako "Ars Gratia Artis" ("ars" nie oznacza sztuki pięknej, ale ni mniej, ni więcej jak tylko "fach"). Widoczne więc w logo hasło "Fach - dla sztuki" jest skądinąd bezsensowny, ale w związku z brakiem negatywnych komentarzy, funkcjonuje w niezmienionej formie do dziś.