Ludzie wychodzili z kina, gwiazdy biły się o role. "Wściekłe psy" po 25 latach

Quentin Tarantino i jego ekipa "Wściekłych psów" - Harvey Keitel, Tim Roth, Michael Madsen i Steve Buscemi - spotkali się podczas Tribeca Film Festival, gdzie świętowali 25. rocznicę powstania kultowego już filmu.

Ludzie wychodzili z kina, gwiazdy biły się o role. "Wściekłe psy" po 25 latach
Źródło zdjęć: © Getty Images

Początkowo nic jednak nie zapowiadało aż takiego sukcesu. Pierwszy pokaz na Sundance Film Festival był, jak mówił sam reżyser, "prawdziwą katastrofą". Potem nie było wcale lepiej. Tarantino na rozmaitych pokazach liczył, ilu widzów wyszło w trakcie seansu podczas sceny tortur. Rekord to 33 osoby. Nawet podczas festiwalu horrorów ten fragment okazał się zbyt mocny dla części publiczności.

Obraz
© East News

- Wyszło pięć osób, w tym Wes Craven! - wspominał z niedowierzaniem. - Koleś, który zrobił "Ostatni dom po lewej" wyszedł z sali?! Mój film był dla niego zbyt brutalny.

Walka o role

W Hollywood wiedziano jednak, że "Wściekłe psy" to rzecz, na którą warto zwrócić uwagę. O role w filmie ubiegało się wiele gwiazd.

Obraz
© Materiały prasowe

Samuel L. Jackson chciał być Mr. Orangem, George Clooney ubiegał się o rolę Mr. Blonde, którą odrzucili Christopher Walken i Dennis Hopper. Wcześniej Tarantino zamierzał powierzyć ją Jamesowi Woodsowi, ale agent nigdy nie przekazał aktorowi tej wiadomości (gdy sprawa wyszła na jaw, wściekły Woods kazał szukać swojemu agentowi nowej pracy – i trudno mu się dziwić).

Obraz
© Materiały prasowe

Na przesłuchaniu zjawili się również Jon Cryer, David Duchovny, Matt Dillon i Viggo Mortensen. A także muzyk Tom Waits, który zachwycił się scenariuszem i próbował przekonać reżysera, że bardzo chciałby zostać Mr. Pinkiem. Ten angaż dostał jednak inny aktor - Steve Buscemi.

Mr. Pink

- *Lubię przypominać Steve'owi, że zawdzięcza mi karierę *- śmiał się Harvey Keitel.
I nie przesadzał - bo to właśnie on namówił Quentina, by dał szansę również aktorom z Nowego Jorku, i opłacił mało chętnemu reżyserowi lot oraz hotel.

Obraz
© Materiały prasowe

- Ta rola otworzyła przede mną wiele drzwi - przyznawał Buscemi.
I faktycznie, wkrótce potem jego kariera nabrała rozpędu. Pojawił się na chwilę u Tarantino w "Pulp Fiction", później można go było oglądać w "Desperado", "Rzeczy, które robisz w Denver, będąc martwym", "Fargo", "Ucieczka z Los Angeles", "Big Lebowski", "Armageddon", "Kawa i papierosy", a także serialach "Rodzina Soprano" czy "Zakazane imperium".

Ostatnio aktor grał "Portlandii", a już niedługo pojawi się w "Lean on Pete", "The Death of Stalin" i "Nancy".

Mr. Orange

Tima Rotha Tarantino planował obsadzić albo jako Mr. Blonde'a, albo Mr. Pinka. Sam aktor od początku jednak wiedział, że chce zagrać Mr. Orange’a. I dopiął swego.

Nie przeszkadzały mu kiepskie warunki. Reżyser przyznał, że miał bardzo napięty budżet i cały film nakręcono w 35 dni, aby nie zwiększać kosztów. Ale opłaciło się. Film zarobił swoje i zgarnął kilka nagród oraz nominacji. Doczekał się też bollywoodzkiego remake'u "Kaante" i przeróbki "Reservoir Cats", z żeńską obsadą.

Obraz
© Materiały prasowe

Rothowi zawodowo wciąż wiedzie się nieźle. Dwa lata temu spotkał się z Tarantino na planie "Nienawistnej ósemki", a na premierę czekają trzy filmy z jego udziałem - "The Jesuit”, "The Brits Are Coming" i "The Padre".

Mr. White

Harvey Keitel nie miał tyle szczęścia. Najbardziej zależało mu na roli Mr. Blonde, ale "nie umiał jej dobrze zagrać". Potem uznał, że chciałby być Mr. Pinkiem, ale tutaj też nie wypadł najlepiej. Wreszcie uznano, że najlepiej poradzi sobie jako Mr. White.

Rola Mr. Pinka była zresztą najbardziej pożądana. Sam Tarantino początkowo planował obsadzić w niej samego siebie (odpuścił dopiero wtedy, gdy spotkał Steve'a Buscemiego – i ostatecznie zagrał tylko niewielki epizod, wcielając się w Mr. Browna).

Obraz
© Materiały prasowe

Keitel jeszcze w tym samym roku zagrał w kolejnym hicie, "Zakonnica w przebraniu". Potem można go było oglądać w "Kryptonim Nina", "Fortepian", "Pulp fiction", "Od zmierzchu do świtu", "Copland" czy "Święty dym".

Na brak zleceń nadal nie narzeka. Niedługo pojawi się w "First We Take Brooklyn", "Numb, at the Edge of the End", "Fatima", "Lies We Tell i "The Irishman".

Mr. Blonde

Michael Madsen, oczywiście, również chciał być Mr. Pinkiem. Wziął też udział w przesłuchaniu.

- Odgrywałem kolejne sceny, a Quentin stał i patrzył na mnie. Byłem przekonany, że odwaliłem kawał dobrej roboty. Na koniec Quentin spojrzał na mnie i powiedział: „Nie jesteś Mr. Pinkiem. Jesteś Mr. Blonde albo nie grasz w tym filmie".
Madsen przyjął rolę, choć przyznał potem, że zaszufladkowała go na długie lata jako specjalistę od grania "złych gości". Nie kryje jednak, że obrazy Tarantino zajmują szczególne miejsce w jego dorobku.

Obraz
© Materiały prasowe

- Zrobiłem ponad sto filmów, a ludzie zwykle chcą rozmawiać o "Wściekłych psach" albo "Kill Billu" - mówił.
Na swoją premierę czeka aż kilkanaście (!) kolejnych produkcji z jego udziałem, w tym "The Witching Hour", "The Broken Key" czy "Angels Fallen".

Mr. Brown

Tarantino może i zagrał epizod, ale za to jaki. To jego bohater wygłasza monolog o piosence "Like a Virgin" Madonny (początkowo te kwestie miał mówić właśnie Mr. Pink). Gdy piosenkarka obejrzała film, wysłała reżyserowi egzemplarz swojej płyty "Erotica" z notatką: "Dla Quentina. To nie jest o penisach, tylko o miłości".

Obraz
© Materiały prasowe

W 2015 r. Tarantino nakręcił "Nienawistną ósemkę", swój ósmy z kolei film. Twierdzi, że zamierza stworzyć jeszcze dwa kolejne, a potem odchodzi z zawodu, by zostawić publiczności "pewien niedosyt". Na emeryturze zamierza zająć się pisaniem książek oraz sztuk teatralnych. Fani reżysera mają oczywiście nadzieję, że to tylko czcze pogróżki.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)