4z8
Kiedy przychodzi kryzys
Uważano go za dziecko szczęścia. Wszystko przychodziło mu bez trudu i, jak przyznawał, to go trochę rozleniwiło. Był przekonany, że dobra passa będzie trwała wiecznie.
- Żyłem z dnia na dzień. Nie brałem pod uwagę, że mogą przychodzić momenty kryzysu. W tym wypadku moja inicjacja polegała na odkryciu, że mija pół roku, a telefon nie dzwoni. Oszczędności na koncie się kurczą i przestaje być przyjemnie. A na bułkę trzeba mieć... - wspominał w "Gazecie Wyborczej".
Szybko musiał przewartościować swoje życie i zmienić podejście do zawodu aktora.
- Dotarło do mnie, że trzeba było mniej wybrzydzać w propozycjach albo po prostu brać, co jest – dodawał.