Maciej Stuhr: byłem bardzo napalony na ten pomysł
Z niedbałym wąsikiem, przetłuszczonymi włosami, na bakier z czystością i estetyką. Takim zobaczymy Macieja Stuhra w realizowanym właśnie filmie Jacka Koprowicza „Mistyfikacja”.
Aktor zagra w nim studenta polonistyki, piszącego pracę magisterską o kobietach w życiu Witkacego. Jego bohater, Łazowski, z czasem staje się agentem UB. Wierzy, że Witkacy nie popełnił samobójstwa w Jeziorach na Polesiu 18. września 1939 roku i wciąż żyje! W końcu staje się to jego obsesją.
**
Reżyser ”Mistyfikacji” Jacek Koprowicz mówi o Panu, że jest Pan znakomity: ”Maciej Stuhr gra tu jakby wbrew temu, co grał wcześniej. To aktor czekający na wielką rolę”. Czy to jest właśnie ta wielka rola?**
Trudno mi zmierzyć się z tą opinią. Przyznaję jednak, że za żaden scenariusz nie trzymałem tak mocno kciuków. Mówiąc wprost i kolokwialnie – byłem od pierwszej chwili bardzo napalony na ten pomysł. Nie mogę uwierzyć, że wreszcie doszło do jego realizacji. Ta historia niesamowicie wciąga! Jednocześnie czuję, że to rola, na którą od lat czekałem. Scenariusz daje mi wiele możliwości. Postaram się wykorzystać je jak najlepiej i niczego nie popsuć.
**
Wierzy Pan w tytułową mistyfikację, czyli „życie po śmierci” Witkacego?**
Nie wiem. Z jednej strony, ciężko uwierzyć w to, co proponuje Koprowicz. Z drugiej strony, na poparcie swojej hipotezy przytacza fakty. Z pewnością śmierć Witkacego owiana jest tajemnicą. Nie sposób nie wspomnieć o dziwnej ekshumacji zwłok, która skończyła się wydobyciem szczątków 30-letniej Ukrainki, czy o przychodzących długo po śmierci Witkacego kartkach pocztowych, których rzekomo był nadawcą. To wszystko prowokuje niekończące się pytania bez odpowiedzi. Sam już nie wiem, czy było tak jak uczono mnie w liceum, czy bliższa prawdy jest wersja Koprowicza. Wszystko jest możliwe.
**
Gra Pan w filmie agenta UB Łazowskiego, który zajmuje się witkiewiczowskim przypadkiem. Jest to postać, która znacznie odbiega od Pana poprzednich filmowych wcieleń. Różnice widać już w samym wyglądzie. Jak Pan budował tę postać?**
Budowałem ją z bardzo wielu elementów. Punktem wyjściowym była zewnętrzność postaci, ponieważ film w dużej mierze jest światem fizyczności. Pomyślałem sobie, że muszę wyglądać nie tak gładko i pięknie jak dotychczas bywało. Dlatego mam przetłuszczone włosy i niedbałe wąsy. A mój kostium, u osób dbających o estetykę i higienę, wzbudza dreszcze. Z drugiej strony, musiałem zmierzyć się z esbecką przeszłością Łazowskiego. Nie chciałem bazować na stereotypach. Wydaje mi się, że złych, zimnych i cynicznych esbeków w naszym kinie jest już wystarczająca ilość. Dużo ciekawiej więc pokazać jak zwykły, młody chłopak staje się esbekiem. Myślę, że efekt może być interesujący.
**
Na ekranie zobaczymy Pana z wąsami. Słyszałam, że zapuszczenie ich było Pana pomysłem.**
Tak, to mój pomysł, z którego jestem bardzo dumny. Musiałem przekonać do niego reżysera i charakteryzatorów. Stanąłem przed nimi z wąsami i czekałem. A oni mi się coraz intensywniej przypatrywali. Widziałem jak z minuty na minutę coś w nich pęka. W końcu stwierdzili, że w tym dziwnym, „glizdowatym”, wąsiku coś jednak jest. **
Podobno agent Łazowski w operację ”Metresa” angażuje się tak bardzo, że zostaje wylany z UB i uznany za szaleńca.**
Niezwykle frapujące w scenariuszu jest to, że widz nigdy nie dowie się jaka jest prawda. Wszyscy, którzy wierzą, że Witkacy nie popełnił samobójstwa, tracą zmysły. A bardzo trudno uwierzyć szaleńcom.
**
Czy przedmiotem i podmiotem filmu jest Witkacy, czy może coś zupełnie innego?**
Witkacy jest punktem wyjścia i dojścia. To, co wywołuje swoją twórczością, jest tylko wisienką na torcie. Natomiast całym tortem jest wspaniała historia, którą wymyślił Jacek Koprowicz.
**
Według wielu opinii Witkacy jest artystą, który nie wywołuje letnich uczuć. Pana też uwiodła jego osobowość?**
Zgadzam się z tymi opiniami. Osobowość Witkacego jest hipnotyzująca. Na hipnozę są ludzie podatni i odporni, podobnie rzecz się ma z Witkacym. Niektórych jego talent chwyta za serce i nie chce puścić, innych nawet nie tknie. W filmie Koprowicza opowiadamy o tym pierwszym typie ludzi. Pokazujemy osoby, które są owładnięte Witkacym, jego tajemnicami i zgrywami. Ja również dałem się wciągnąć w jego świat. Uwierzyłem w sposób przedstawiania przez niego faktów, nawet jeżeli czasem robi to wbrew faktom.
**
Nie pierwszy raz spotyka się Pan na planie filmowym z ojcem. Lubi Pan razem z nim pracować?**
Na pewno jest to bardzo dziwne doświadczenie. Spotkanie z członkiem swojej rodziny w zmyślonych filmowych realiach daje poczucie fikcji, w której bierzemy udział. Ta sytuacja wymaga wspięcia się na najwyższy szczebel profesjonalizmu, co staram się robić.
**
Podobno, w miarę rozwoju akcji, Łazowski coraz bardziej upodabnia się do Witkacego. Czyli Maciej Stuhr będzie musiał ”podgrywać” ojca?**
Przez długi czas Łazowski nie wie, kim jest Witkacy. Zastanawia się, czy ta postać w ogóle żyje. W końcu, po długim śledztwie, spotyka Witkacego. Stwierdziłem, że podkreślę manię i szaleństwo mojego bohatera poprzez jego podobieństwo do Witkacego. Stało się tak, że Witkacego gra aktor Jerzy Stuhr, więc rzeczywiście pozwalam sobie czasami zacytować mojego ojca.
**
Pana biografia zwykle zaczyna się od słów „syn znanego i cenionego aktora”. Czy to jest motywujące?**
W ogóle. Raczej bardzo nudne, ale traktuję to jako karmę, z którą muszę się zmierzyć. Ciągle spotykam się z porównaniami i pytaniami. Wiem, że nie mogę się tym przejmować i muszę dalej ciągnąć interes (śmiech).
**
Sam jest Pan ojcem 9-letniej Matyldy. Myśli Pan, że ona też będzie skażona genetycznie dobrym aktorstwem?**
Od najmłodszych lat wiedziałem, że sam muszę mieć pomysł na siebie i swoją przyszłość. Tak zostałem wychowany. W tym samym duchu staram się wychowywać swoją córkę. Nie wiem czy aktorstwo będzie dla niej zawodem pociągającym. Szczerze mówiąc, bardzo bym się zdziwił, gdyby tak się stało. **
Życzyłby Pan jej tego?**
Nie wiem. Nie chciałbym jej ani zachęcać, ani powstrzymywać. Aktorstwo dla kobiety jest czymś zupełnie innym niż dla mężczyzny. W zależności od płci, mamy inne wyzwania i inne momenty rozkwitu. Aktorstwo jest bardzo trudnym zawodem. Daje dużo chwil szczęścia, ale niesie też ze sobą całe pasmo upokorzeń i zawodów. Nie jestem więc w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy życzyłbym swojej córce aktorskiej przyszłości.
**
Rzeczywiście zawód aktora wzbudza bardzo dużo emocji i postrzegany jest na wiele sposobów. Jedni traktują go jako idyllę i spełnienie marzeń, inni mówią o misji. Czym jest dla Pana ta profesja?**
Zawsze byłem daleki od uznawania aktorstwa za rodzaj misji. Podobne określenia zawsze mnie mierziły. Uważam aktorstwo za swój fach, który staram się traktować bardzo profesjonalnie i nie gloryfikować ponad miarę. Aczkolwiek kiedyś byłem świadkiem, jak pewna aktorka, będąca niewątpliwie w najtrudniejszym momencie swojego życia, wyszła na scenę i zagrała farsę. Wtedy pomyślałem, że w pewnych przypadkach aktorstwo może być misją. Takie momenty zdarzają się jednak niezwykle rzadko.
**
Wielu aktorów w pewnym momencie życia zawodowego decyduje się stanąć po drugiej stronie kamery. Czy chciałby Pan pójść w ślady ojca i sprawdzić się w roli reżysera, albo napisać scenariusz?**
Na razie nie mam takich ambicji. Nie wykluczam tego, ale nic na siłę. Zobaczymy jak potoczy się moje życie. Póki co pociąga mnie wyłącznie aktorstwo. Tak bardzo się w nim realizuję, że nie sadzę, abym potrzebował czegoś więcej. To moja opinia na dzisiaj. Co będzie później? Zobaczymy.
**
Postać Witkacego jest wyjątkowa. Film o nim z pewnością będzie tajemniczy, ekscytujący i wyzywający. Przypuszczam, że ma Pan niejedną postać tego kalibru, o której też warto byłoby nakręcić film.**
Cóż? Naszych scenarzystów zbyt często ponosi fantazja. W ich głowach lęgną się niestworzone historie. Zbyt rzadko korzystają z tego, co przynosi życie. Myślę, że postaci, o których można nakręcić film jest bardzo wiele. Jednak, zamiast na wielkich nazwiskach, skupiłbym się na zwykłych ludziach. Po prostu - życie jest najlepszym scenarzystą.
**
Dziękuję bardzo za rozmowę.**
Rozmawiała Małgorzata Stefańczak