Czego zabrakło w filmie?
W gotowaniu jest sporo metafizyki?
- Dla Francuzów kuchnia jest i religią, i filozofią. Uwielbiają godzinami siedzieć przy stole, rozkoszować się śmierdzącym serem i popijać wino patrząc sobie w oczy. My, Polacy, już prawie się tego nauczyliśmy (śmiech). I słusznie, bo wino sprawia, że uśmiech i radość dużo częściej goszczą na naszych twarzach i w naszych domach.
W filmie pokazano wiele francuskich dań. Któreś z nich urzekło Panią szczególnie?
- Wszystkie mi się podobały, ale żałuję, że nie pokazano więcej efektownych, żmudnych w przyrządzeniu potraw, takich jak Coq au vin, czyli koguta gotowanego w winie z bekonem, cebulą i grzybami, albo Cassoulet - prowansalskiego dania przyrządzanego na gęsinie, jagnięcinie i białej fasoli z odrobiną świeżej słoniny. Ale wynagrodził mi to gotujący i popijający wino na ekranie Jean Reno, który jest jednym z moich ulubionych aktorów. To bardzo smaczna komedia!