Trwa ładowanie...
13-08-2010 12:29

Magdalena Michalska: Będąc młodą matką...

Magdalena Michalska: Będąc młodą matką...
d25pkuv
d25pkuv

Najwyższy czas na antyshrekową rewolucję w dziedzinie kinematografii dla dzieci. W wyścigu na coraz bardziej udziwnione filmy familijne, ich twórcy zatracili umiejętność komunikacji z małym widzem na jego poziomie.

Będąc młodą matką, 6-letniego miłośnika filmów cieszę się, że dzielimy wspólna pasję. Chętnie zabierałam go do kina pokazując, że ruchome obrazy to nie tylko sieczka prezentowana przez 24 godziny na dobę w kanałach telewizyjnych dla dzieci. Mimo, że mój syn ma zadatki na nałogowego „oglądacza” jestem przeciwniczką radykalnych rozwiązań, takich jak wyrzucanie telewizora. Nie uważam, że książki są jedynym sposobem rozwijania wyobraźni dziecka. Choć sama studiowałam literaturę, kino jest medium równie wartościowym i ukształtowało mnie ono w tym samym stopniu, co lektury. Z taką samą ciekawością wypatruję reakcji mojego syna na książki mojego dzieciństwa, co na filmy, które mnie poruszyły. Nie mogę się doczekać momentu, w którym zobaczę jego minę gdy pierwszy raz będzie oglądał „E.T.”, byłam zaskoczona jak bardzo zmienił swój stosunek do naszego psa, gdy zobaczył disneyowskiego „Pioruna”.

Mam jednak ze wspólnymi wycieczkami do kina coraz większy problem. Gros produkcji filmowych przeznaczonych dla dzieci jest obecnie zupełnie nieprzystosowane do ich wrażliwości i wiedzy. Przykładem choćby właśnie wchodzące na nasze ekrany „Psy i koty. Odwet Kitti” – parodia znanych filmów akcji dla dorosłych, tyle, że ze zwierzętami w głównych rolach. Film jest oparty na nawiązaniach do serii o Bondzie, zapożyczeniach z innych klasyków kina rozrywkowego jak „Batman” Tima Burtona, ba, znalazł się tu nawet cytat z „Milczenia Owiec”! Kinomani powyżej 18 roku życia pewnie się uśmieją, ale co ma z tego zrozumieć powiedzmy 10-latek, któremu wszystkie te odniesienia są jeszcze obce? Plątanina cytatów z kultury wysokiej i niskiej, która zdominowała popkulturę dla dzieci tylko zapycha im głowę sieczką, z której nie mają możliwości nic zrozumieć. Na siłę narzucamy im naszą wrażliwość i nasz poziom skojarzeń. A może nie chcemy, albo nie umiemy opowiadać im o tym, co dla nich ważne? Bajki mają wszak objaśniać świat,
tłumaczyć jego złożoność, oswajać uczucia, a nie komplikować świat dziecka.

Na naszych oczach Shrekorewolucja zjada własny ogon. Wywrotowa bajka/antybajka, która z maestrią grała z popkulturą i ponowoczesnością poczyniła duże szkody w świecie filmów dla dzieci. Okazało się, że po przygodach zielonego ogra mało kto chce już robić klasyczne kino dla dzieci. Tymczasem nowa formuła filmów familijnych zaczęła się degradować i twórcom coraz trudniej utrzymać równowagę między filmem dla dorosłych a dla dzieci. Robią więc kino skierowane do nikogo. Zbyt proste dla dojrzałego widza, jednocześnie zaniedbujące... ...możliwości percepcji małoletniego kinomana. Dlatego sądzę, że moda na fajniackie bajki powoli zaczyna przemijać. Mimo wciąż trwającego wyścigu na technologie i odjechane pomysły, który co najmniej od dekady obserwujemy w kinie dla dzieci, coraz lepiej radzą sobie staroświeckie bajki bez udziwnień, za to morałem. Wytwórnia Disneya coraz częściej stawia na taką formułę, jak choćby w znakomitych „Odlocie” i „Księżniczce i żabie” i wygrywa na tym zdobywając świetne recenzje, nagrody i
pokaźną publiczność w kinie.

d25pkuv

W atmosferze przesytu licytacji na nowinki technologiczne i coraz dziwniejsze stwory opowiadające coraz bardziej hermetyczne dowcipy, dla mnie hitem tego sezonu była „Niania i wielkie bum” opowiedziana w staroświeckiej konwencji. Film przypomina bowiem, o co właściwie w bajkach chodzi. Że ostatnie próby pogodzenia rozrywki dla dzieci i dla dorosłych, w których specjalizował się DreamWorks są owszem bardzo pomysłowe i świetnie wykonane, ale zupełnie nie spełniają funkcji, którą bajki zawsze spełniały. Nie objaśniają świata. Dzieci potrzebują obrazów zakorzenionych w rzeczywistości emocjonalnej, jasnej wykładni czym jest miłość, smutek, przywiązanie, śmierć, a nie umowności, mrugania okiem, unieważniania wszystkich poważnych kwestii. Cała technologiczno-fajniacka otoczka filmów odwraca ich uwagę od tego najważniejsze, próbuje narzucić im rodzaj rozrywki, na który są za małe. Zajmuje się nadbudową, kiedy nie istnieją jeszcze fundamenty. Pozwólmy dzieciom na wzruszenia adekwatne do ich wieku. Czas na
kontrreformację w dziecinie kinematografii dla najmłodszych.

Magdalena Michalska

d25pkuv
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d25pkuv