4z8
Marcin ze wsi
Wyjazd z „prowincji” do stolicy był dla niego poważnym krokiem. Bał się, że nie odnajdzie się w nowym środowisku, że nie dorówna obrotnym warszawiakom.
- Miałem wątpliwości, czy to ma sens* – wspominał w "Wysokich Obcasach". *- Mówiłem do siebie: "Ty, Marcin, jesteś ze wsi, a to kompletnie inny świat. Jak się nie sprawdzisz, to na tiry".
Szybko się okazało, że jego lęk był całkowicie nieuzasadniony. Krystyna Janda zachwyciła się jego „męskością” i zaprosiła go do swojego spektaklu, a koledzy z roku mówili na niego „Na wieki wieków... amant”. Choć akurat to określenie nie przypadło Dorocińskiemu do gustu.
- Co ze mnie za amant? - irytował się w "Gali". - Amantami można było nazywać przedwojennych aktorów. Rudolf Valentino, to był amant.