Trwa ładowanie...
felieton
29-07-2009 11:07

Marcin Przybyłek: Filozofia Matriksa

Marcin Przybyłek: Filozofia MatriksaŹródło: Warner Bros.
d3idcfv
d3idcfv

Znowu obejrzałem cały „Matrix”. I znowu zadumałem się nad wolnością, jednym z podstawowych pojęć opisujących ludzką egzystencję. Jest z nim problem. Pojęcie to często nadużywane, jest pewną ideą w rodzaju Platońskich. Wydaje się, że nie bywa realizowane całościowo. Zamiast tego jest cząstkowo zawarte w pewnych czynach, sytuacjach, myślach, dziełach.

Wolność realizuje się chyba w sytuacjach wyborów. Na to w każdym razie kładą nacisk bracia Wachowscy. Wybór jednak uwidacznia ograniczenia, jakie narzuca idei rzeczywistość. Nawet decyzja podjęta w oparciu o wewnętrzne standardy nie jest całkowicie wolna. Standardy owe wykształciły się w określonej kulturze. Kultura ta wywarła tak mocny wpływ, że staje on praktycznie niewidoczny, a decydujący. Nikt poważnie nie rozpatruje w Europie środkowej, by spacerować nago po ulicach. Właśnie: nikt tego nie rozpatruje. A dlaczego? Bo wykracza to poza normy kulturowe. W Amazonii nikt nie rozpatruje, by się ubierać w koszule, krawaty i buty. Niby i ci, i ci mają wybór, ale słowo „niby” nie jest przypadkowe.

Neo jest wyjątkowy. Nie jest strasznym mieszczaninem opisanym przez Juliana Tuwima:

Od rana bełkot. Bełkocą, bredzą,
Że deszcz, że drogo, że to, że tamto.
Trochę pochodzą, trochę posiedzą,
I wszystko widmo. I wszystko fantom.

d3idcfv

Współczesne czasy, etykietowane jako „wolne”, są w gruncie rzeczy mocno zniewolone. Pracownicy korporacji pracują wiele godzin, automatycznie, zgodnie z narzuconymi normami społecznymi, podporządkowują się przełożonym, łatwo wchodzą w system zależności, uaktywniając w sobie „instynkt niewolnika” (takim człowiekiem był przez pewien czas Thomas Anderson). Żyjemy w dobie zakłamania idei wolności – mówi się o wolności wyboru – nawet w reklamach, a de facto się ją ogranicza. W ten system wchodzą straszni mieszczanie, którzy nie są w stanie zakwestionować Matriksa.

Mózg próbuje znaleźć przyczyny i logiczne wyjaśnienia zdarzeń oraz uzasadnienie wyborów. Wiemy, że w nieświadomości przechowujemy miliony wspomnień i doświadczeń, które determinują nasze zachowania i decyzje. Z pewnością wiele naszych posunięć (jeśli nie wszystkie) podyktowanych jest nie racjonalnym myśleniem, ale impulsem z nieświadomości, który potem wyjaśniamy, znajdujemy dla niego przyczynę. Neurofizjolodzy twierdzą, że świadome podejmowanie decyzji jest mitem. Jedziesz 300 km, czujesz zmęczenie i głód, zbliżasz się do restauracji przy drodze. Wiesz, że masz do przejechania jeszcze 200 km. Stwierdzasz, że czas odpocząć i się posilić. I masz wrażenie, że robisz to świadomie. A figa, twierdzą naukowcy dzierżący w palcach elektrody. Gdy wciskałeś sprzęgło i redukowałeś bieg, najpierw działał Twój „stary” mózg, a dopiero potem nowy. Czyli najpierw doszło do nieświadomego wyboru, a potem nastąpiła świadoma obróbka, uzasadnienie. Czy zatem tak zwane wolne wybory są rzeczywiście wolne? Skoro iluzją jest wolne
podejmowanie decyzji, po co iluzja ta istnieje? Psycholog powie, że jest to cecha adaptacyjna – człowiek mający wrażenie, że dokonuje wyborów, człowiek obdarzony ułudą wolności, ma większe szanse przetrwania. Potwierdzają to doświadczenia na zwierzętach. Gdy szczur jest „karany” impulsami elektrycznymi bez żadnego wzoru, gdy nie może znaleźć schematu, który pozwoliłby mu uniknąć kary, szybko wyrabia u siebie tzw. „wyuczoną bezradność”. Gołąb, który nie potrafi zrozumieć, kiedy dostaje wodę, zaczyna wykonywać dziwne ruchy, np. macha w bok łebkiem, rusza nóżką, tworzy specyficzny taniec. Jeśli kilka razy zdarzy się, że machanie to jest skorelowane z podaniem płynu, zaczyna wierzyć, że wygibasy, jak modlitwa, dają dobry rezultat. Macha więc tak mocno, że mało mu się główka nie urwie, nawet wtedy, gdy woda długo się nie pojawia. Wykonuje „tan wody”. Mamy w sobie szczura i gołębia: popadamy w bezsilność, gdy tracimy poczucie kontroli nad rzeczywistością, więc szukamy za wszelką cenę sposobów, by ją okiełznać, na
przykład rytualnym machaniem łebkiem. Stąd wiara w wolny wybór? Merowing stara się przekonać Morfeusza, Trinity i Serafina, że niczego nie wybierają, że są marionetkami przyczynowości. Nawet Wyrocznia drażni umysł Neo twierdząc, że robi to, co musi robić, albo to, o co został poproszony. Dialogi Matriksa powodują, że w głowie oglądającego powstaje labirynt składający się z coraz węższych korytarzy: nie ma ucieczki, nie ma wyboru, życie jest wąskim tunelem pozbawionym wolności.

Kwestia iluzoryczności idei towarzyszących człowiekowi, między innymi właśnie wolności, jest poruszona w trzeciej części, w słynnych słowach agenta Smitha podczas ostatniej walki z Neo:

– Dlaczego, panie Anderson, dlaczego, dlaczego, dlaczego? Dlaczego pan to robi? Dlaczego pan wstaje i dalej walczy? Wierzy pan, że walczy o coś? O coś więcej niż życie? Powie mi pan, co to jest? Czy pan w ogóle to wie? Czy to wolność? Prawda? A może pokój albo miłość? To wszystko złudzenia, kaprysy percepcji. Ulotne twory słabego ludzkiego rozumu, który szuka przyczyny bytu tam, gdzie nie ma sensu ani celu. Wszystkie te twory są sztuczne jak sam Matrix […]. Więc dlaczego pan się upiera?

d3idcfv

Gdy słucham tych słów, nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że program w garniturze ma rację. Odziera z iluzji pozorne byty idei i nie pozostawia człowiekowi nic. Korytarz zawęża się do niezbędnego minimum: minimum logiki i przyczynowości. Lecz Neo rozbija korytarze jedną, prostą odpowiedzią:

– Bo tak wybieram.

Na tym polega filozofia, a nawet metafizyka Matriksa: Neo wie, że Smith ma rację. Wie, że wybór jest iluzją. Tańcem marionetki. Mimo to świadomość „wybierającego ja” stwarza przestrzeń, gdzie wbrew wszelkim logicznym równaniom – jest miejsce na wolność. Nie wiem, co wybieram, wiem, że to co robię jest zapisane w księdze przeznaczenia, ale ja przecież jej nie znam. Dlatego w moim wyborze jest wolność. A że jej miejsce jest metafizyczne, nie logiczne, maszyna nie ma ze mną szans. Dlatego Trinity i Morfeusz wygrywają pojedynek na autostradzie, stosując improwizację przeciw przewidywaniu maszyn, dlatego miłość wyrywa w programie dziury, których nie potrafi zapełnić logika. Wachowscy transcendują rzeczywistość, czyli pokazują coś „poza” w bardzo prosty sposób: przeciwstawiając ludzi maszynom. A na koniec znajdują transcendencję nawet dla nich.

Oczywiście w idei pokoju. Warto oglądać „Matriksa”.

Marcin Przybyłek

d3idcfv
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3idcfv