Margot Robbie: "Trochę szaleństwa, dużo kolorów, śmiechu, niebezpieczeństwa, przemocy, zabawy. Po prostu Harley."

Na Blu-ray i DVD ukazał się kolejny długo wyczekiwany film ze stajni DC. "Ptaki Nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn" to powrót uwielbianej antybohaterki. Wcielająca się w nią Margot Robbie zdradza kulisy powstania produkcji.

Margot Robbie: "Trochę szaleństwa, dużo kolorów, śmiechu, niebezpieczeństwa, przemocy, zabawy. Po prostu Harley."
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

09.05.2020 20:28

Gdzie po raz pierwszy natknęłaś się na komiks "Ptaki Nocy"? Z Harley łączy cię wspólna historia, ale co zainteresowało cię w pozostałych postaciach?

Margot Robbie: Wydaje mi się, że to było 4 lata temu, gdy byliśmy w trakcie zdjęć do "Legionu samobójców". Miałam wrażenie, że nie jestem gotowa pożegnać się z Harley po skończeniu filmu i że zostało jeszcze tyle do opowiedzenia. Po przeczytaniu komiksów stałam się fanką tej postaci i pomyślałam, że jest jeszcze mnóstwo materiału, który moglibyśmy wykorzystać.

Podczas lektury w ramach analizy Harley natrafiłam na "Ptaki Nocy". Wtedy zastanawiałam się także, dlaczego nie nakręcono zbyt wielu filmów akcji z kilkoma głównymi bohaterkami. Nie mogłam sobie przypomnieć żadnego z przykładów pośród najnowszych, popularnych filmów, takiego, który zyskał prawdziwą popularność i sympatię widzów.

Bardzo chciałam, aby tworzono takie filmy. Wydaje mi się, że w prawdziwym świecie wiele dziewczyn funkcjonuje razem, w grupach. Tworzą własne społeczności. Byłam ciekawa, dlaczego tak rzadko widujemy to na ekranie. Tak więc moim pomysłem było, tak naprawdę, stworzenie filmu akcji z kilkoma głównymi bohaterkami i pomyślałam, że "Ptaki Nocy" świetnie by się do tego nadawały.

W tym komiksie przewija się wiele różnych postaci. To dałoby więcej możliwości do stworzenia fajnej grupy. Jak rozpoczęłaś pracę nad ekranizacją?

Zaczęłam od rozmów ze scenarzystką Christiną Hodson. Kiedyś już czytałam jej próbki, jeszcze zanim napisała scenariusz do "Bumblebee". Usiadłyśmy więc razem i od początku świetnie się dogadywałyśmy. Christina też zaczęła czytać "Ptaki Nocy" i zrozumiała postać Harley w sposób, w jaki wydawało mi się, że potrafią tylko nieliczni.

Mamy podobne poczucie humoru, dość specyficzne, obie uwielbiamy te same filmy i komiksy. Wydaje mi się, że mamy podobne cele. Już na początku miałyśmy wiele pomysłów, a ja, oczywiście, miałam w głowie kilka komiksów i filmów, którym chciałam złożyć hołd. Christina podobnie. Jednak najważniejsze dla nas było opowiedzenie historii z kobietami w rolach głównych. Z kobietami, które działają w obszarze akcji oraz komedii i wykraczają poza schemat.

To były nasze główne kryteria. Naprawdę nie chciałyśmy tworzyć trójaktowej struktury filmu, bo jest ona zbyt oczywista i widzowie mogliby przewidzieć, co wydarzy się w następnej scenie.

Gdzie na początku osadziłyście fabułę?

Tak naprawdę działamy na obrzeżach Gotham. Jeśli założyć, że Gotham to Nowy Jork, jak robi to wiele osób, Bruce Wayne działał na Manhattanie, a Harley i Ptaki Nocy na peryferiach: mieszkamy w Queens, na Brooklynie czy Bronksie. Tak więc pomyślałyśmy, że mogłybyśmy tchnąć nowe życie do świata, w którym rzeczy są trochę bardziej chaotyczne i niechlujne. Te przedmieścia są jakby grungową, odjazdową, psychodeliczną i barwną wersją Gotham.

Jako producent czy możesz opowiedzieć mi o wpuszczeniu twojej ekipy produkcyjnej i reżysera, Cathy Yan, do świata, który zbudowałyście wspólnie z Christiną?

Na początku byłyśmy z Christiną same, a gdy scenariusz był już gotowy, mogłyśmy zacząć witać na pokładzie filmowców. To była świetna zabawa. Zadzwoniłam po Bryana Unkelessa, z którym niedawno pracowałam nad "Jestem najlepsza. Ja, Tonya", oraz po Sue Kroll – współpracowałam z nią przez długi czas, gdy jeszcze obejmowała swoje poprzednie stanowisko w dziale marketingu wytwórni Warner Bros.

Nagrywanie filmu niezależnego i nagrywanie filmu studyjnego to dwie zupełnie inne bajki. To było oczywiste, że musieliśmy się wiele nauczyć, ale pomyślałam, że nie mogłam trafić na lepszych współpracowników niż Bryan i Sue. Mam wrażenie, że nasza trójka uzupełniała się wzajemnie w roli producentów. Byliśmy zgranym zespołem. Potem rozpoczęliśmy poszukiwania reżysera. Naprawdę staraliśmy się znaleźć osobę, która dołączyłaby do nas i zrozumiała materiał, nad którym pracowaliśmy.

Chcieliśmy, aby ta osoba miała własne pomysły na to, jak przenieść na ekran to, co udało nam się stworzyć, jak złożyć hołd komiksowi i jego bohaterom oraz, aby sprawiła, że ta szalona fabuła odniesie sukces. A to niełatwe zadanie. Jakoś w tamtym okresie obejrzałam "Dead Pigs", film, który wyreżyserowała Cathy. To był jej pierwszy obraz i był fantastyczny. Zrobił na mnie ogromne wrażenie, więc postanowiliśmy, że to ona dołączy do naszego zespołu. Cathy świetnie sprawdziła się przy pracy z naszym materiałem. Od razu ją pokochaliśmy.

Zaczęliśmy angażować coraz więcej osób do działu kreatywnego, w tym operatora filmowego Matta Libatique, scenografa K.K. Barretta i kostiumologa E Benach.

Opowiedz mi, co dzieje się u Harley i reszty, gdy spotykamy ich na początku "Ptaków Nocy"?

Przede wszystkim Harley jest świeżo upieczoną singielką po rozstaniu z Jokerem, które oczywiście znosi całkiem nieźle. W tym samym czasie, w tej części Gotham, nazywanej przez nas East Endem, Roman Sionis przejmuje władzę. To dobrze sytuowany mężczyzna, który został wyrzucony z rodzinnego interesu, firmy Janus Corp., a rodzina się go wyrzekła.

Ma o to pretensje do całego świata. Tak więc Sionis zwołuje zbirów, a ostatnim brakującym elementem jego układanki jest zdobycie Diamentu Bertinelli, który zapewniłby mu nieprzerwane panowanie nad East Endem i byłby to ostatni krok do objęcia władzy nad całym Gotham. Jeśli już mowa o świecie Bruce’a Wayne’a, stanowiłoby to kolejny krok do bycia zauważonym i rozpoznawalnym, także do siania postrachu wśród mieszkańców całego Gotham, nie tylko East Endu.

Jak Harley Quinn, która raczej nie była częścią tej grupy bohaterek, współgra z innymi postaciami?

Cały ten film jest tak naprawdę początkiem wspólnej historii Ptaków Nocy i szansą na ich zjednoczenie. Kiedy na ekranach ukazał się "Legion samobójców" dowiedziałam się, jak dużym wsparciem fanów cieszy się Harley. Wiele osób mówiło: "Chcę zobaczyć więcej scen z udziałem Harley". To było cudowne, ale chciałam też tego samego dla innych kobiecych postaci z uniwersum DC, ponieważ jest ich tak wiele i są równie wspaniałe. Pomyślałam więc o wykorzystaniu w jednym filmie tylu kobiecych postaci z DC, ile tylko zdołam.

Jedną z najlepszych cech twojej postaci jest przewidywalna nieprzewidywalność; wiesz, że nie zrobi tego, co zrobiłby każdy inny na jej miejscu.

Zgadza się. Dlatego wcielanie się w nią to taka świetna zabawa. Harley jest bardzo nieprzewidywalna. Mogę wykazać się jako aktorka. Grając Harley, mogę zrobić wszystko, to wspaniałe uczucie. Ale masz rację. To coś, o czym mówiłam od samego początku.

Moja postać rozpoczyna film w pewnym miejscu, bierze udział we wszystkich tych szalonych wydarzeniach i na koniec jest nadal tą samą Harley. Jakby po prostu wybrała się w zwariowaną przygodę. To w niej uwielbiam, że jest sobą, zbiera doświadczenia i uczy się, ale na drugi dzień popełnia te same błędy.

Co widzowie powinni wynieść z tego filmu?

Chcę, żeby się dobrze bawili i zobaczyli świat takim, jakim widzi go Harley. Przez dwie godziny będziecie słuchać jej wersji wydarzeń. To ona jest naszym narratorem i jest w tym beznadziejna. Ciągle kłamie. Nie jest wiarygodna. Często mówi coś, co całkowicie przeczy temu, co widzimy na ekranie – np. w opowieści o zerwaniu z Jokerem.

Jej narracja jest chaotyczna, przeskakuje z jednej historii do drugiej. Zapomina przedstawić niektóre osoby. Jej osobowość jest widoczna w każdej scenie, jakby opowiadała tę historię, a ktoś tworzył do tej historii obraz. Jest w tym trochę szaleństwa, dużo kolorów, śmiechu, niebezpieczeństwa, przemocy, zabawy. To po prostu Harley.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)