Mariusz Jakus: Przez swoje role nieraz miał kłopoty
26.11.2014 | aktual.: 22.03.2017 16:41
Od lat występuje i na scenie, i na ekranie. Widzowie kojarzą go przede wszystkim z ról typów spod ciemnej gwiazdy, drabów i gangsterów – i, jakby na przekór, mundurowych – ale aktor, choć zdarza mu się otrzymywać niesympatyczne listy i stykać się wrogością, zapewnia, ****że nie ma z granymi przez siebie postaciami nic wspólnego.
Aktor charakterystyczny, o specyficznej fizjonomii, która nieraz, poza planem filmowym, wpędziła go w niemałe tarapaty.
Od lat występuje i na scenie, i na ekranie. Widzowie kojarzą go przede wszystkim z ról typów spod ciemnej gwiazdy, drabów i gangsterów – i, jakby na przekór, mundurowych – ale aktor, choć zdarza mu się otrzymywać niesympatyczne listy i stykać się otwartą wrogością, zapewnia, że nie ma z granymi przez siebie postaciami nic wspólnego.
Jest profesjonalistą w każdym calu, wzorowym ojcem, mężem, a w dodatku chętnie angażuje się w akcje charytatywne i promuje zdrowy styl życia. 26 listopada Mariusz Jakus skończył 47 lat.
Ściąga w kanapce
Urodził się w Chrzanowie, mieście w województwie małopolskim. Jego droga do aktorstwa nie była prosta i Jakus długo miotał się, nie wiedząc, co mógłby robić w przyszłości.
- Jestem absolwentem technikum kolejowego, do którego poszedłem tylko dlatego, że kolega się na nie zdecydował – opowiadał w Dzienniku Łódzkim. - Ta szkoła to było dla mnie pięć lat drogi przez mękę, bo jestem umysłem humanistycznym – dodawał, mówiąc, że na maturze z matematyki, obawiając się, że nie zda, schował ściągę w kanapce.
Po maturze zdecydował się na wrocławską PWST – kiedy oblał, wybrał zastępczo polonistykę w Krakowie. Tych studiów jednak nie skończył. Z godnym podziwu uporem co roku przystępował do egzaminów w szkole teatralnej i wreszcie, za czwartym razem, jego nazwisko znalazło się na liście przyjętych.
Studencka fala
Bez problemów odnalazł się na uczelni – w teatrach amatorskich i półamatorskich występował już od dawna, a na scenie czuł się wyjątkowo dobrze.
Najgorzej z całych studiów wspomina „chrzest”, jaki starsi koledzy fundowali młodszym.
- Kiedy w 1994 roku kończyłem szkołę wrocławską, to ona słynęła z ostrego fuksowania. To było okropne, męczące, a na pewno mało zabawne – krytykował tę „falę” w magazynie Nowości.
Po otrzymaniu dyplomu dostał angaż w Teatrze Polskim. Potem, skuszony atrakcyjną ofertą pracy, przeniósł się do Łodzi i do dziś związany jest z Teatrem im. Stefana Jaracza.
Filmowa sława
Sporą popularność przyniosła mu rola „Tygrysa” w „Samowolce” (1993) w reżyserii Feliksa Falka, przez wielu uważanej za jeden z najlepszych polskich filmów tamtych lat.
Za swój występ otrzymał nagrodę na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. I choć stał się aktorem rozpoznawalnym, od tamtej pory nie udało mu się zerwać z wykreowanym na ekranie wizerunkiem.
Zaczęto go obsadzać przede wszystkim w rolach postaci negatywnych, zepsutych moralnie, uwikłanych w działalność przestępczą.
''Nie jestem zaszufladkowany''
Jakus, choć zdaje sobie sprawę, że jest aktorem charakterystycznym, twierdzi jednak, że wcale nie czuje, aby przypięto mu jakąś łatkę.
- Cóż, często jest tak, że jeżeli ktoś się w jakiejś roli sprawdzi, to przy następnej okazji jest obsadzany w podobnej – mówił w magazynie Nowości.
- Niewielu reżyserów chce ryzykować. Mnie oczywiście zawsze cieszy, gdy dostanę do zagrania rolę inną od poprzednich. Na szczęście w teatrze gram bardzo dużo i bardzo różnie. Dzięki temu nie jestem zaszufladkowany.
Bójka z widzami
Podkreśla, że nie ma nic wspólnego z agresywnymi brutalami, w których zazwyczaj się wciela. I dziwi się, że ludzie mają problem z oddzieleniem aktora od jego filmowej kreacji.
- Dostałem kiedyś maila od jakiejś pani, która napisała mi, że muszę być złym, okrutnym człowiekiem – mówił w wywiadzie dla portalu TVP.
- Nie odpisałem, a ona napisała ponownie. Tym razem, że brak odpowiedzi tylko potwierdza moją arogancję i zło. Już się do mnie nie odezwała, a ja w pierwszym odruchu niestety wykasowałem te maile. Żałuję tego. Innym razem jacyś szemrani faceci w barze postanowili sprawdzić czy jestem taki chojrak jak „Tygrys”. Doszło do bójki, po której wylądowałem nawet w szpitalu. Kiedy indziej wypatrzyli mnie wychodzący z wojska rezerwiści, jadący chyba w dziesięciu w samochodzie. Zatrzymali się, zaprosili mnie na kolację i zapewnili, że jak mi ktoś podskoczy, to wystarczy do nich telefon.
''Nie lubię seriali''
Ostatnio na dużym ekranie pojawił się w dwóch filmach, choć w niewielkich rolach – nagradzanej „Idzie” i „Kamieniach na szaniec”. Oprócz teatru, korzysta również z propozycji występów w produkcjach telewizyjnych, choć jak przyznaje, nie darzy ich sympatią.
- Nie lubię seriali, nie tylko kryminalnych. Poza tym nie przepadam za patrzeniem na siebie na ekranie – wyznawał w Gazecie Wyborczej, dodając, że praca przy serialach bardziej przypomina „fabrykę”.
- Nie ma czasu na przygotowanie roli, żadnego artyzmu, romantyzmu. Śmieszą mnie koledzy bujnie opowiadający w wywiadach o konstruowaniu serialowej postaci.
''Nie jestem taki zły, na jakiego wyglądam''
- Zagrałem w życiu dużo ról, zarówno w filmie, jak i w teatrze. Gdy piszą o mnie, zawsze podkreślają: aktor charakterystyczny, znany głównie z ról o profilu negatywnym: kryminalistów i czarnych charakterów. Ale w życiu nie jest ze mną tak źle :-) Nie jestem taki zły, na jakiego wyglądam :-) - pisał sam o sobie aktor na portalu Się pomaga (pisownia oryginalna).
I udowadniał to wielokrotnie, chociażby biorąc udział w Maratonie Dbam o Zdrowie, „dającym możliwość łączenia pasji biegania z ideą charytatywności”, i zbierając pieniądze na leczenie chorych dzieci. (sm/gk)