Nie karmić reżysera
Brando kochał jeść, ale nigdy nie potrafił zachować umiaru.
Kiedy w 1950 roku otrzymał rolę w „Pokłosiu wojny”, jego kolega z planu, Richard Erdman, z przerażeniem opowiadał o „diecie” Brando. Aktor dosłownie pochłaniał niezliczone ilości „śmieciowego jedzenia, żarcia na wynos i masła orzechowego”, a na deser raczył się całymi opakowaniami najróżniejszych ciastek.
10 lat później, kiedy zasiadł na reżyserskim stołku przy „Dziesięciu obliczach zemsty”, na obiad pożerał dwa steki, ziemniaki, dwa ciasta i zapijał to litrem mleka. Na urodziny ekipa wręczyła mu tort z napisem: „Nie karmić reżysera”.