Krótki film o zabijaniu (1987)
O Krzysztofie Kieślowskim było głośno już po premierze "Amatora", który zdobył wyróżnienia na całym świecie, ale prawdziwy międzynarodowy rozgłos zapewnił mu cykl pt. "Dekalog".
Z dwóch odcinków telewizyjnego serialu (części piątej i szóstej) powstały filmy pełnometrażowe, ale to właśnie "Krótki film o zabijaniu" spotkał się z najgłośniejszym odzewem. Po Felixie dla Najlepszego Fimu Europejskiego i Nagrodzie Jury w Cannes Kieślowskiego zaczęto stawiać w równym rzędzie z twórcami pokroju Bergmana.
Surowa, skąpana w zgniłozielonych barwach (dzięki przesłonom stosowanym przez Sławomira Idziaka)
opowieść o bezsensownej zbrodni i równie bezsensownej karze była oskarżeniem wymierzonym w pozbawienie życia, wykonane w majestacie prawa.
- Tytuł filmu stawia na równi morderstwo z premedytacją oraz zabójstwo w imieniu prawa. […] Bunt wobec zła połączony jest tu paradoksalnie ze współczuciem dla obu stron: ofiary i kata. Brak osądu nie oznacza wcale relatywizmu etycznego. Przeciwnie: cała zobrazowana w filmie rzeczywistość pełna jest zła – pisał w recenzji Tadeusz Sobolewski.
Obok "Krótkiego filmu..." na listę trafił jeszcze jeden film Kieślowskiego – inspirujący długo po swojej premierze teoretyków (Slavoj Żiżek) i filmowców (Tom Tykwer)
"Przypadek" (1981).