Punisher don't text
Dolph Lundgren, świeżo opromieniony sławą z „Rocky'ego IV” i liżący rany po dotkliwej – oraz zupełnie niezasłużonej – porażce „Władców wszechświata”, z pewnością czuł, że narodził się właśnie do tej roli.
On nie gra Franka Castle; on jest Frankiem Castle. Samodzielnie napisał mogące zawstydzić Kierkegaarda monologi wygłaszane siedząc nago po turecku w mokrych, krętych, ciemnych i ciepłych kanałach pod miastem (Symbolika! Symbolika!). Może i nie ma na klacie charakterystycznej trupiej czaszki, może i jego rodzina nie zginęła w strzelaninie w parku, może i nie ma tu Jigsawa, ale jest Yakuza i mówiący rymem kloszard.
„Punisher”, czy też, jak kto woli, „Pogromca”, urozmaicił niejeden rok szkolny A.D. 1989/1990.