Miejsce ukryte za sosnami
Derek Cianfrance wyrobił sobie markę twórcy genialnego jednym filmem. Jego „Blue Valentine“ (2010) z Ryanem Goslingiem i Michelle Williams to zapierająca dech w piersiach i ściskająca żołądek historia o miłości, która przemija. Od dawna nikt nie wycisnął ze swoich aktorów siódmych potów, by stworzyć tak wzruszający i głęboko intymny film. W „Drugim obliczu“ wyczuwa się podobnie duszną, wciągającą atmosferę, choć film pretenduje do miana dzieła epickiego. Jest opowieścią wielopokoleniową, skomplikowaną, na pozór przewidywalną, w istocie zaskakująco poruszającą. To film o biblijnej winie i piekielnej karze, o popełnianiu wciąż tych samych błędów i synach płacących za grzechy ojców.
Film jest rozpisany na trzy osobne rozdziały, ogląda się go jakby czytało się modernistyczną, pokaźną powieść. Czasem przelatuje się oczami tylko po powierzchni liter (obrazu), innym razem z zapartym tchem skupia uwagę na najdrobniejszych szczegółach; na pojedynczych tatuażach, które zdobią ciało Luke’a (Ryan Gosling)
. Każdy jest inny, skądinąd pochodzi i ma za sobą własną historię – trochę tak, jak życie Luke’a – akrobaty jeżdżącego na motorze w cyrku – jest zlepione z osobnych wątków i przypadkowych związków. Na nieszczęście jeden z nich zmienia Luke’a. Dziecko, które okazuje się owocem jego upojnej nocy z Rominą (Eva Mendes) wpływa na jego nastawienie do życia i wywołuje pragnienie zajęcia się rodziną.
Luke jest jednak pechowcem, piekielnie przystojnym pechowcem, który okazałby swoją dojrzałość, gdyby zamknął za sobą drzwi i odszedł, skąd przyszedł. Luke uparcie stara się jednak wejść w życie rodziny i włazi w nią z subtelnością słonia, który paraduje po składzie porcelany. Pełen dobrych intencji, rozdeptuje wartości, stawia pod znakiem zapytania przyszłość i ryzykuje życiem w niefortunnych skokach na bank. Dobre serce, które jest największym przekleństwem wszystkich męskich postaci grywanych ostatnio przez Goslinga, gubi też Luke’a. Na świecie pozostaje jednak jego dorastający syn (w roli nastolatka znakomity Dane DeHaan!), który będzie głównym bohaterem trzeciego rozdziału opowieści.
Między nimi dwoma zostaje miejsce na historię młodego policjanta Avery’ego Crossa. Bradley Cooper zmienił się nie do poznania od roli Pata w „Poradniku pozytywnego myślenia“. Kiedy pojawia się na ekranie po raz pierwszy jest w nim jeszcze pewna doza młodzieńczej naiwności, ale Cianfrance wyrywa ją z niego wraz z sercem. Jak zwykle fenomenalnie prowadzi swoich aktorów i sprawia, że wierzymy w każde ich słowo, gest i spojrzenie. Wykoncypowana struktura filmu absolutnie nie wpływa na wiarygodność opowiadanej historii. Jest raczej ewidentną próbą stworzenia pełnowymiarowego świata, wypełnionego emocjami i pękającego pod naporem dramatów.
Przyglądamy mu się z perspektywy Seana Bobbita – jednego z najbardziej utalentowanych współczesnych operatorów, który uczynił już dzieło sztuki z filmu „Wstyd“ (2011) Steve’a McQueena. Zdjęcia wysokiej jakości, kreujące atmosferę, skupiające uwagę widza na szczegółach i potęgujące wyrafinowaną przyjemność z obcowania z historią otula fantastyczna muzyka Mike’a Pattona. I tylko w jednym momencie pojawia się też utwór Bruce’a Springsteena, którego dojrzała, fenomenalna twórczość, wedle niektórych, mogła być bezpośrednią inspiracją historii opowiadanej przez samego Dereka Cianfrance.