Mirosław Baka to aktor znany z ról czarnych charakterów. Uznanie przyniosła mu postać młodego taksówkarza mordercy w "Krótkim filmie o zabijaniu" Krzysztofa Kieślowskiego. Potem były "Demony wojny wg Goi" Władysława Pasikowskiego i rola komisarza Szajby w serialu "Fala zbrodni". W nowej polsko-izraelskiej produkcji "Wiosna 1941", wcielił się w rolę Stefana, chłopa, którego obsesyjna miłość doprowadza do śmierci.
**
Jak się Panu grało i współpracowało w pierwszej polsko-izraelskiej produkcji "Wiosna 1941"?**
Bardzo dobrze. Przede wszystkim profesjonalnie. To jest to, co aktor ceni najbardziej. Dostałem niedużą rolę, ale świetnie napisaną i nasyconą emocjami. W każdym momencie grało mi się doskonale. Od strony twórców pracowałem z Urim Barbashem, reżyserem nominowany do Oskara oraz z profesjonalną polską ekipą filmową, wśród której znalazł się fantastyczny operator Ryszard Lenczewski. Współpracowałem także z Josephem Fiennesem. Co prawda była to tylko jedna scena, ale jednocześnie duża przyjemność zagrania z aktorem z górnej półki. Oprócz tego spotykaliśmy się personalnie, bo na planie, jak wiadomo, spędza się dużo czasu siedząc i pijąc herbatę. Właściwie to tam nawiązują się pierwsze znajomości. Niestety, nie zagrałem z nikim z polskich aktorów.
**
A czy reżyser miał jakieś osobiste podejście do aktorów Polaków?**
Tak, czułem to od pierwszego naszego spotkania. Rozmowy zaczęły się w Warszawie. Usiedliśmy w mieszkaniu i Uri zaczął bardzo uważnie mi się przyglądać. To człowiek, który spojrzeniem przenika w głębię duszy. Potrafi patrzeć aż do szpiku kości. Dopóki nie przyzwyczaiłem się do tego przenikliwego spojrzenia, ciężko było mi się skupić na rozmowie. To wielki plus, bo w tym wszystkim widać ogromne zaangażowanie. Podczas kręcenia zdjęć do filmu rozmawiałem z córką Barbasha, która robiła fotosy do tej produkcji. Powiedziała mi jak bardzo jej ojciec żył tym filmem. I to właśnie można było odczuć.
**
Pana bohater Stefan to porywcza, mroczna postać. Co Pan pomyślał, kiedy zapoznał się ze scenariuszem?**
Stefan wprost mnie urzekł. To postać mroczna inaczej. Stefan jest zły tylko dlatego, że miotają nim emocje związane z miłością. W tym scenariuszu nawet najmroczniejsza postać jest tak skonstruowana, że zawsze są pokazane przyczyny tej mroczności, w tym przypadku jest to miłość. Stefan jest nieszczęśliwie zakochany i tylko z tego wynika jego złość, nienawiść i dociekliwość. **
Miał Pan wątpliwości, jeśli chodzi o zagranie tej roli?**
Wchodząc na plan nie miałem już żadnych pytań i wątpliwości. Wszystko to zostało wyjaśnione na próbnych i spotkaniach z reżyserem. Tygodniami siedzieliśmy nad tym rozpracowując plan działania. To była ogromna przyjemność pracy.
**
To znaczy, że mieliście okazję polubić się z Fiennesem?**
Tak. Szkoda, tylko że nie jestem tak ładny jak on (śmiech).
**
Co Pan myśli o podobnych produkcjach opowiadających o Holocauście?**
Nie da się odejść od tego tematu. To jest ważne słowo w dialogu pierwszej polsko-izraelskiej produkcji. Inna sprawa, jak tego rodzaju filmy odbierane są przez polskie społeczeństwo. Każdy ma prawo odbierać je inaczej i każdy znajdzie inną interpretację, jak w przypadku "Wiosny 1941". To kwestia nastawienia do tych narodowości, Holocaustu i podejścia do wojny. Takie filmy powinny budzić emocje. Być jak kij wbity w mrowisko.
**
Urodził się Pan w Górach Świętokrzyskich, poza tym zawsze oglądamy Pana w rolach ciemnych charakterów. Jest w Panu coś ze świętokrzyskiego scyzoryka?**
Nie, chyba już nie. W Ostrowcu Świętokrzyskim, gdzie się urodziłem, bywam bardzo rzadko, średnio raz na pół roku. Zawsze jednak miło mi spotkać się z przyjaciółmi, rodziną i znajomymi z dzieciństwa, ale to są naprawdę sporadyczne przypadki, kiedy udaje mi się znaleźć czas i zajrzeć w rodzinne strony.
**
Dziękuję za rozmowę.**