Wywiad z Orleańską
**
Reżyser w rozmowie z dziennikarzami postawił jeszcze inne pytanie – co nas bardziej rani? Czy lepiej po zdradzie odejść, czy raczej zostać, ale często wbrew własnemu sercu tylko z poczucia odpowiedzialności? Pani osobiście ku jakiej postawie by się bardziej skłaniała?**
Dla mnie – mężatki, będącej w związku z jednym mężczyzną od 17 lat, rodzina i dziecko są bardzo ważne. To jest część mojego życia, bez której nie wyobrażam sobie dalszego funkcjonowania. Z drugiej strony myślę, że powinniśmy być dla siebie również najważniejsi. Jeżeli siebie nie kochamy i dla siebie nie żyjemy, to nie jesteśmy w stanie dać szczęścia innym, choćby swojej rodzinie. Zdarzają się takie przypadki, że ktoś na fali pierwszego zauroczenia wychodzi za maż, albo dziewczyna zachodzi w ciążę i przez to decyduje się na małżeństwo… Wydaje im się, że ten świat po ślubie będzie od teraz tą strefą życia poukładaną, ustabilizowaną, że już wszystko jest zaklepane. A tak w życiu nie jest. Jeżeli ktoś jest w związku nieszczęśliwy to nie może dać szczęścia innej osobie. W takiej sytuacji trzeba postawić przede wszystkim na własne szczęście, żeby móc współżyć z ludźmi dookoła. W miarę upływu lat, czasu i doświadczeń życiowych nabieram też takiego przekonania, że bardzo trudno jest dać komuś jedną receptę na życie.
Kiedyś, jak byłam młodsza świat wydawał mi się wyłącznie czarno-biały i wszystko było prostsze. W tej chwili widzę dużo więcej barw, zdarzają się odcienie szarości. Dzisiaj trudno jest zadeklarować, że „Nie! Nigdy nie wybaczyłabym zdrady!” albo „Nie! Nigdy bym tego nie zrobiła!”, bo nie wiemy i nawet nie podejrzewamy co nam życie przyniesie, i co wtedy dla nas się okaże ważniejsze. Choćby w przypadku mojej bohaterki… Bardzo złe doświadczenie i w zasadzie tragedia życiowa powoduje, że ona dostaje coś od życia zupełnie innego. Może w kontekście całego życia okaże się, że było to dobre doświadczenie.