Trwa ładowanie...
d3n1etd
wojak churchill
04-12-2006 18:08

'Naga broń' II wojny światowej!

d3n1etd
d3n1etd

Christian Slater, Neve Campbell oraz adnotacja na pudełku, że film jest podobny do „Allo Allo”, sprawiły, że sięgnęliśmy po niego. Nie spotkaliśmy po drodze żadnej reklamy, ani zapowiedzi. I tak naprawdę, to wcale się nie dziwimy... Bo wieje w tym filmie tak NUDĄ, że łeb może oberwać!!!

Miało być zabawnie, bo jakże inaczej obalić strach związany z wojną, jeżeli nie przez ośmieszenie jej? Skończyło się na kilku lepszych żartach, świetnym akcencie Campbell, w roli młodej prawie królowej Elżbiety i starającym się naprawdę, Slaterem.

A wszystko dla historii o Winstonie Churchillu, który nie był tym, kim sądzimy, że był, czyli grubasem ze zdjęć. Wszystko, co mówi o nim historia, jest kłamstwem ogromnym oraz wierutnym, i na dodatek totalną zmyłką wywiadu.

W rzeczywistości, Winston był młodym hulaką, co prawda amerykańskim patriotą, który postanowił wyruszyć do Anglii, by uprzedzić ich o zakusach Hitlera i pomóc w obronie wyspy. Nie wiedząc niestety, iż za plecami króla, leniwi Angole właśnie zaprosili Hitlera do odwiedzin w pałacu i potajemnego zawarcia pewnej umowy... Gdy ten przyjeżdża, zakochuje się w pięknej Elżbiecie i oczywiście odnajduje rywala w Churchillu, jakżeby inaczej oprzeć się mieli czarowi pięknej Cambell. A wszystko wychodzi na jaw, gdy w kilkadziesiąt lat później, pewien chłopiec pragnie poznać prawdę o swoich rodzicach...

d3n1etd

Bardzo ale naprawdę bardzo, wierzcie nam na słowo, staraliśmy się odnaleźć w tej komedii zabawne momenty, ale pomimo starań zarazem amerykańskiej, jak i wybornej (co należy podkreślić) angielskiej grupy komików, wszystko raczej wychodzi bardziej żałosne, niż zabawne.

Trzeba oddać aktorom, że się starali, ale chyba cała wina leży w scenariuszu. W słabo wykorzystanych umiejętnościach takich intrygujących postaci. Za to na pewno gratulacje należą się twórcą za to, iż w końcu po równo obrywają zarazem Amerykanie, jak i Anglicy. Nikogo się nie faworyzuje.

Życie bohaterów wciąż wisi na włosku, choć jest on raczej gruby i bezpieczny. Bo historia może zakończyć się tylko w jeden sposób. To wiemy od początku. Amerykański rozmach w efektach specjalnych też niezbyt porusza, a już wywody samych aktorów, umieszczone w dodatkach do płyty, którzy przekonani są o wielkiej wadze stworzonego przez siebie dzieła, cóż, sprawiają, że zaczynamy wątpić w ich zdolności umysłowe... Ale, to im za to w końcu zapłacono.

Film da się obejrzeć, ale bez zbytnich zachwytów, na przykład przy okazji prasowania, tudzież obierania ziemniaków, lub też gniecenia ciasta na świąteczne pierniczki. Więcej w tym wszystkim „Nagiej broni”, niż wysublimowanego, subtelnego aromatu groteski rodem z Cafe Rene. I słuchajcie raczej uważnie, bo „nie będę powtarzać”!!!

d3n1etd
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3n1etd