Księżycowy hit?
Ron Howard, słynny amerykański reżyser i producent tworzący już od 40 lat, autor niezliczonych filmowych uniesień, laureat Oscarów za "Piękny umysł" z 2001 roku, ogłosił, że zabierze się wraz z producentem Brianem Grazerem za ekranizację najnowszej powieści Neala Stephensona pt. "Seveneves" (w wersji polskiej „7EW”). Wiadomość jak wiadomość, prawda? Wiele było tego typu potencjalnie obiecujących ogłoszeń w 2016 roku. Tym, co wyróżnia tę informację spośród innych, są właśnie osoby reżysera i pisarza.
Ron Howard miewa lepsze i gorsze projekty, ale jest jednym z najciekawszych rzemieślników amerykańskiego kina i jeśli trafi na swój temat oraz dobry scenariusz, jest w stanie stworzyć prawdziwe dzieło. Tak jak w "Wyścigu" z 2013 roku, w którym pojedynki Jamesa Hunta i Nikiego Laudy na torach Formuły 1 stały się intensywnym wizualnym doświadczeniem, które docenili widzowie z całego świata. Tak jak w "Apollo 13", w którym pechowa misja statku kosmicznego posłużyła reżyserowi do stworzenia absolutnie unikatowego kina na granicy ekscytującego filmu przygodowego i przerażającego dreszczowca z niemalże namacalnym napięciem.
Neal Stephenson jest z kolei jednym z najpopularniejszych i najbardziej poważanych pisarzy tzw. hard science fiction, łącząc w swoich powieściach astronomię, biologię, fizykę, filozofię, genetykę, nowe technologie oraz światotwórstwo na poziomie, o jakim wielu może jedynie pomarzyć. Wliczając w to 95 proc. twórców produkcji filmowych określanych szumnie jako science fiction. "Seveneves" to historia, w której żywot Ziemi zdaje się dobiegać końca, podobnie jak Księżyca, a ludzkość musi stawić czoła największemu wyzwaniu w swojej historii. Brzmi nieco sztampowo, ale to tylko pozory i w naukowym ujęciu Stephensona jest to potencjał na wielki film. Za skracanie obszernej powieści zabierze się Bill Broyles, scenarzysta przywoływanego "Apollo 13", a znając podejście Howarda do wizualnej strony filmów, czeka nas co najmniej wspaniałe widowisko.
Co o tym sądzicie? Wybierzecie się do kina?