6z10
Zdzisław Najmrodzki
Długo na wolności się nie pobawił. Po dwóch miesiącach kompletnie pijany dał się złapać milicjantom. Wcześniej rozbił samochód o latarnię.
Miał przy sobie dowód na nazwisko Ryszarda Berezowskiego, więc funkcjonariusze nie od razu wiedzieli, jaką perełkę kryminalnego światka mięli w rękach. Pobrali odciski, sprawdzili, do kogo należą, i... bingo! Zanim jednak odprowadzili go za kraty, musieli przewieźć go do szpitala. A tam pozostali pacjenci potraktowali go jak celebrytę. Do sali, w której leżał król złodziei, ustawiła się kolejka po autografy.