Zdzisław Najmrodzki
Milicjanci nie mogli mu tego darować. Znieważył ich i ośmieszył. Za złodziejem rozsyłano listy gończe, zmobilizowano kilka oddziałów. W "Wielkich napadach PRL-u" jeden z bohaterów dokumentu opowiada nawet, że Zdzisław chciał przejść operację plastyczną, by już nie można było go tak łatwo rozpoznać. Plan jednak nie wypalił.
Najmrodzkiego udało im się złapać dopiero po dwóch latach. Sąd skazał go na 15 lat więzienia. W areszcie poznał m.in. Piotra Niemczyka (w wolnej Polsce będzie tworzył Urząd Ochrony Państwa). Ta znajomość okaże się dla niego bardzo ważna, ale o tym potem. Złodziej w końcu trafił do więzienia w Gliwicach. Koniec, kaput, milicja może otwierać szampana. No nie na długo.
Jego mama wynajęła górników. Zrobili 9-metrowy podkop w piwnicy, która znajdowała się po sąsiedzku z więzieniem. Tunel prowadził prosto na spacerniak. Wrzesień 1989 roku, jesienny dzień. Zdzisław idzie na spacer. Zrobił kilka kroków, podskoczył i zniknął w wydrążonym tunelu. Podobno pierwsze, co zrobił, to kazał się zawieźć kolegom do restauracji. Na szaszłyka. Potem wyszło na jaw, że po Zdziśku w więziennej celi został list do naczelnika. Dziękował za gościnę.