Brzęk kieliszków
Wbrew pozorom atmosfery festiwalu nie budowały długo wyczekiwane premiery, ale spotkania środowisk twórczych przy kieliszku wódki. Najsłynniejszym miejscem, które umożliwiało przeniesienie się do innego wymiaru, było Piekiełko w Hotelu Gdynia. W latach 80. i 90. było to jedyne miejsce podczas trwania festiwalu, w którym dziennikarze wyłączali dyktafony, fotoreporterzy chowali aparaty, a aktorzy, reżyserzy i członkowie ekip filmowych opowiadali historie, które stawały się anegdotami. Możemy tylko się domyślać, że panująca tam atmosfera była dość swobodna.
Sam Filip Bajon twierdził, że "najbardziej lubi z przyjaciółmi chodzić do Piekiełka i spędzać tam czas aż do świtu". Jednocześnie dodał, że nawet ceny alkoholu nikogo nie odstraszały. Zresztą, będąc przy pieniądzach, nie sposób wspomnieć, że w Gdyni ulatniały się szybciej niż wódka z butelek.
"Punktem honoru jest przepicie nagrody z kolegami w barze" - wspominał Radosław Piwowarski.