Nie samym "Greyem" żyje człowiek. Na co do kina w Walentynki?

Szukacie dobrego filmu na walentynkową randkę? "Nowe oblicze Greya" odrzuca was na kilometr, a może zaliczyliście już premierowy seans i szukacie czegoś innego? Niezależnie od motywacji, kino w Walentynki to świetny pomysł nie tylko dla zakochanych.

Nie samym "Greyem" żyje człowiek. Na co do kina w Walentynki?
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

14.02.2018 | aktual.: 14.02.2018 10:27

W zeszły piątek do kin weszło "Nowe oblicze Greya", które wydaje się być oczywistym wyborem na walentynkowy wieczór. Zakładamy jednak, że znaczna część fanek przystojniaka o osobliwych preferencjach łóżkowych widziała już finał trylogii, a nie brakuje też osób, które omijają "Greya" szerokim łukiem. Na szczęście dystrybutorzy kinowi zadbali o alternatywne propozycje, które polecamy w artykule.

"Czarna Pantera"

Dwa lata temu walentynkową alternatywą dla pierwszego "Greya" był "Deadpool". Dziś na ekrany polskich kin wchodzi "Czarna Pantera", która przypadnie do gustu nie tylko miłośnikom ekranizacji komiksów Marvela.

Nasz recenzent nazwał "Czarną Panterę" wybitnym filmem Marvela i wystawił maksymalną ocenę. W przeciwieństwie do wielu innych filmów o superbohaterach, widowisko Ryana Cooglera próbuje wyjść poza gatunkowe ramy i poruszyć ważne społecznie problemy. "Zamiast sięgać po potwory z kosmosu i tym podobne atrakcje, Coogler na potrzeby intrygi poniekąd wskrzesza starą debatę między zwolennikami Martina Luthera Kinga a Malcolma X, między biernym oporem a bojowym czarnym aktywizmem. Tyle że tym razem kontekst nie jest wyłącznie afroamerykański i obok resentymentów typowych dla nowej fali filmów o rasie pojawiają się otwarte nawiązania do problemów ekonomicznych Afryki, kryzysu uchodźczego czy terroryzmu Boko Haram. (…) Naturalnie, wciąż jest to bajka o superbohaterach, nie film Spike'a Lee. Twórcy nie drążą kontrowersyjnych tematów zbyt głęboko. (…) Niemniej i tak jest coś bez mała rewolucyjnego w filmie Disneya, w którym stoi jak wół, że dorastanie w Ameryce bywa z reguły toksyczne dla czarnej mniejszości".

"Winchester: Dom duchów"

Helen Mirren to wielokrotnie nagradzana (m.in. Oscar i Złoty Glob za "Królową") i ceniona aktorka, która nigdy nie dała się zaszufladkować. 72-latka ma na swoim koncie wiele zróżnicowanych kreacji, grała w poważnych biografiach i dramatach, ale nie stroni także od kina akcji czy komedii romantycznych. Główna rola w "Winchester: Dom duchów" potwierdza tezę, że Mirren cały czas szuka nowych wyzwań i chce zaskakiwać swoich fanów.

W najnowszym horrorze aktorka wciela się w Sarę Winchester, dziedziczkę karabinowej fortuny, która jest przekonana, że nawiedzają ją dusze ludzi zabitych z broni noszącej jej nazwisko. Po śmierci męża i dziecka Sara zatraca się w rozpaczy. Do jej domu przybywa psychiatra, który ma zbadać jej stan psychiczny. Gdy inni sądzą, że kobieta po prostu zwariowała, lekarz Eric Price (Jason Clarke) zaczyna podejrzewać, że nie jest to zwykła obsesja.

"Disaster Artist"

"Disaster Artist" to niezwykły film, który bawi do łez i zachwyca historią napisaną przez życie. James Franco, aktor znany z wielu wyrazistych ról ("Spring breakers", "127 godzin", "Obywatel Milk"), w swoim najnowszym filmie sportretował kolejną nietuzinkową postać. Głównym bohaterem "Disaster Artist" jest Tommy Wiseau, reżyser "The Room", uważanego za najgorszy film w dziejach. Franco zabiera nas za kulisy powstania tego kuriozalnego obrazu, który od 15 lat zapełnia sale kinowe na specjalnych pokazach, organizowanych w Londynie, Los Angeles czy Tokio.

"Disaster Artist" jest nominowany do Oscara za najlepszy scenariusz adaptowany, choć wielu podkreśla, że o statuetkę powinien również walczyć James Franco, który idealnie sportretował ekscentrycznego filmowca. Sam Tommy Wiseau przyznał, że film podoba mu się w 99,9 proc.

"Narzeczony na niby"

Czy może być coś lepszego na Walentynki w kinie niż komedia romantyczna, która bije rekordy frekwencji 2018 r.? "Narzeczonego na niby" obejrzało już ponad 1 mln widzów, więc jeżeli chcecie przeżyć zabawne i wzruszające chwile przed wielkim ekranem, to nie musicie się długo zastanawiać.

"Narzeczony na niby" to komedia romantyczna, ale nie taka, jak myślicie. Julia Kamińska, znana wcześniej z serialowej "Brzyduli" powraca w roli odważnej roli Julki, która ma wieczny problem z przedstawicielami płci przeciwnej. Chciałaby być z kimś, ale mężczyźni albo ją źle traktują albo od niej uciekają. Tym razem spotyka fajnego, ciepłego faceta (Piotr Stramowski)
i wszystko było super, gdyby nie to, że facet z jej marzeń... jest taksówkarzem i ma dziesięcioletniego syna, a to znaczy, że jest najdalszy od ideału, który wymarzyła dla swojej córki mama Julki. Kilka nietuzinkowych wątków i udane komediowe role (świetny Piotr Adamczyk)
sprawiają, że mamy do czynienia z filmem, który przypadnie do gustu widzom lubiącym niegłupie, lekkie kino rozrywkowe.

"Trzy Billboardy za Ebbing, Missouri"

4 Złote Globy, w tym dla najlepszego dramatu, doskonała rola Frances McDormand i zaskakująco dobry Sam Rockwell. Najnowszy film Martina McDonagha powalczy wkrótce o 6 Oscarów, wystawiając aż dwóch kandydatów do statuetki dla najlepszego aktora drugoplanowego. Czy film "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri" jest aż tak dobry, jak o nim mówią? Zdecydowanie tak.

Historia zdesperowanej matki, która walczy z opieszałością lokalnej policji, nie potrafiącej znaleźć gwałciciela i mordercy swojej córki, to doskonały przykład poruszającego komediodramatu. McDonagh w mistrzowski sposób łączy tragiczny wątek z autentycznie zabawnymi scenami. Efekt końcowy robi fenomenalne wrażenie, co nie byłoby możliwe bez udziału gwiazdorskiej obsady. Frances McDormand, Sam Rockwell, Woody Harrelson kreują niezapomniane postacie, które wzbudzają w widzu żywe emocje.

"Podatek od miłości"

Podryw może dużo kosztować. Zwłaszcza tani podryw. Przekonają się o tym bohaterowie "Podatku od miłości”. Debiut fabularny Bartłomieja Ignaciuka to inteligentna i przewrotna komedia romantyczna o tym, ile musimy zapłacić za prawdziwą miłość. W obsadzie Aleksandra Domańska i Grzegorz Damięcki, który po tym filmie ma szanse na tytuł pierwszego amanta Rzeczpospolitej.

Jednym z głównych bohaterów jest Marian (Grzegorz Damięcki)
. Kim tak naprawdę jest? Facetem do towarzystwa i seksualnym guru, z którego usług korzysta połowa kobiet w stolicy? Coachem o kontrowersyjnych metodach? A może – po prostu – sprytnym oszustem uwodzącym płeć przeciwną? Oto zagadka, z którą będzie musiała zmierzyć się ambitna inspektor podatkowa Klara (Aleksandra Domańska). Czy urzędniczka zdoła znaleźć odpowiedź, zanim sama wpadnie w miłosne sidła Mariana? I czy jest przygotowana na to, by po raz pierwszy w życiu stracić nad czymś kontrolę?

"Niemiłość"

Na koniec zostawiliśmy wielokrotnie nagradzany dramat rosyjskiego reżysera Andrieja Zwiagincewa, który może umknąć uwadze osób zapatrzonych w propozycje kinowe głównego nurtu. "Niemiłość" powalczy wkrótce o Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, co stanowi oczywistą zachętę do zapoznania się z tym obrazem, który do tematu miłości podchodzi zupełnie inaczej niż typowe walentynkowe widowiska.

Osią fabuły jest poszukiwanie zaginionego syna przez rozwodzące się rosyjskie małżeństwo. Borys i Żenia nie mogą na siebie patrzeć, zdradzają się i oszukują. Obwiniają się o wszystko, ale od początku rozumiemy, że w ich wzajemnych oskarżeniach nie ma argumentów, jest czysta nienawiść. Owocem ich nienawiści jest syn, który pewnego dnia znika. Łukasz Knap pisał w recenzji, że obok “Niemiłości” nie można przejść obojętnie. "Ma siłę filmowej symfonii, która uderza widza od pierwszej sceny, wciąga w swój świat, chociaż to świat odpychający, bo zaludniony przez ludzi, którzy opierają swoje relacje na zimnej kalkulacji. (…) Bez dwóch zdań jest filmem wybitnym".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)