Trwa ładowanie...
18-07-2005 11:34

Niech Was te nieszczęsne gwiazdki nie zwiodą!

Niech Was te nieszczęsne gwiazdki nie zwiodą!Źródło: Best Film
d3n1etd
d3n1etd

Łatwo ominąć ten film w kinach – „Wyborcza” dała mu 2 gwiazdki, a wszyscy wiemy, jak działa ten system – niby wszyscy mają krytyków w nosie i wiedzą lepiej, ale jeśli za czymś nie idzie gigantyczna kampania promocyjna, to takie dwie gwiazdki to dwa ostatnie gwoździe do trumny.

Moim zdaniem tak surowa ocena „Twardej sztuki” jest niesprawiedliwa. Z pewnością nie jest to dzieło filmowe na miarę Złotej Palmy, nie jest to też obraz, który każdy koniecznie powinien zobaczyć. Ale dzięki świetnej grze aktorskiej to całkiem przyzwoity kawałek kina, w którym kilka spraw jest naciąganych, kilka ugładzonych, wiele pominiętych dla „dobra ogólnego wydźwięku”, ale generalnie – fabuła nie jest całkiem banalna.

Oczywiście – problem molestowania w rodzinie (nie zdradzam tu wielkiej tajemnicy – twórcy odkrywają karty w okolicach 20 minuty) jest już wyjątkowo ograny. Nie ma chyba miesiąca, aby w kinach albo w telewizji nie pojawił się kolejny 90-minutowiec o drastycznych, dramatycznych i nietypowych skutkach seksualnego wykorzystywania dzieci. Nie chcę tutaj ironizować na ten temat – krzywdzenie bezbronnych zawsze jest obrzydliwe i oczywiście trzeba o tym mówić, ale zapodawane nam przez filmowców dawki są chyba niewspółmierne z ilością realnych pedofilów. To ogromnie ważny temat, ale mam dziwne wrażenie, że dzieci bitych, niekochanych czy krzywdzonych na różne inne sposoby jest co najmniej tyle samo, jeśli nie więcej… Zostawmy to jednak – „Twarda sztuka” to jednak nie ten obraz, który wywoła dyskusję na powyższe…

Twórcy najnowszego filmu z Jane Fondą i Felicity Huffman w rolach głównych poszli inną drogą – wyznanie dotyczące „złego dotyku” staje się tak naprawdę punktem wyjścia do opowiedzenia o bardzo trudnych relacjach matek z córkami. O zaufaniu, trudnej miłości, pewnym dziedziczeniu oschłości i nieumiejętności okazywania uczuć. Oczywiście – ponieważ to film amerykański, więc jego najważniejszym elementem jest nadzieja i poczucie, że wszystko da się naprawić. Przecież zakończyć tę historię nieszczęśliwie to jakby powiedzieć – „nie mamy pojęcia, jak załatwiać takie problemy, może w ogóle nie da się ich załatwić?”. To byłoby zakończenie ciekawsze i prawdziwsze, ale na to chłopaków zza oceanu jednak nie stać.

Dobrze jednak, że mają naprawdę zdolne aktorki, które w kilka schematycznych scenek i ckliwe zakończenie potrafiły tchnąć sporo prawdy. Dla ich występów chociażby warto „Twardą sztukę” zobaczyć.

d3n1etd
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3n1etd