Ależ ten Tornatore nawymyślał! Dopóki nie bardzo wiadomo, o co w jego filmie chodzi, dopóty jest intrygująco i „z dreszczykiem”. Gdy jednak rzecz się wyjaśnia, robi (nam) się głupio.
A zaczyna się od tego, że Ukrainka szuka pracy w Trieście. W pewnym momencie orientujemy się, że bohaterce zależy wyłącznie na pracy u jubilerskiej rodziny w pewnej bogatej kamienicy. By się tam dostać, Irena nie cofa się przed czynami zbrodniczymi. Jednocześnie bieg zdarzeń coraz częściej zakłócają gwałtowne retrospekcje, w któ-rych bohaterka jest gwałcona i torturowana.
Stopniowo poznajemy więc powody jej dziwnego zachowania. Niestety, im więcej faktów z przeszłości zostaje odkrytych, tym bardziej teraźniejsza, pędząca zygzakami akcja staje się wydumana. Wszelkie zaś rekordy psycho-logicznego fałszu i sentymentalnego szantażu bije zakończenie.
Nie jest go w stanie uratować świetna rosyjska aktorka Ksenia Rappaport, która wcześniej potrafiła wybronić bo-haterkę w najbardziej ryzykownych (emocjonalnie i fabularnie) sytuacjach. Zawinił brak umiaru.
Tornatore nie nakręcił więc ani dobrego thrillera, ani poruszającego filmu o wykorzystywaniu seksualnym kobiet.