Aktorka przyznała, że z początku nie chciała przeprowadzać się do Los Angeles, jednak dała się namówić swojej menedżerce, Shelley Browning.
- Zawsze wydawało mi się, że w Los Angeles chodzi przede wszystkim o celebrytów, czerwone dywany, silikonowe usta i cycki - tłumaczy Rapace. - Powiedziałam kiedyś Shelley: "Nie chcę przeprowadzać się do Hollywood, to nie dla mnie. Chcę grać w prawdziwych filmach". Ona spytała mnie wtedy, jakich filmowców cenię i lubię, a kiedy zaczęłam wymieniać nazwiska, powiedziała: "Wszyscy ci ludzie mieszkają w Los Angeles". To mnie przekonało. Mimo wszystko panicznie boję się, że będę zbyt sławna i że ludzie oglądając mnie w kinie nie będą potrafili zapomnieć, że ja to ja. Chcę wcielać się w najróżniejsze postaci i mieć pewność, że popularność nie przeszkadza mi w tworzeniu wiarygodnych kreacji aktorskich.
Już od 20 lipca polscy widzowie będą mogli podziwiać Noomi Rapace w filmie "Prometeusz".