Trwa ładowanie...
d1bufl8
04-12-2006 18:08

O Oliverze, który nie był Harrym Potterem

d1bufl8
d1bufl8

Opowiadać historii Olivera Twista nikomu chyba nie trzeba. Każdy zna, a przynajmniej wie, że taka książka była. Dodatkowo jeśli komuś czytać się nie chce ma do wyboru kilka jej ekranizacji, z paru reżyserów już się za to dzieło brało. Wystawiano ją na deskach teatrów. Zdaje się nawet, że wyszła spod jakiegoś pióra wersja z tupaniem i śpiewaniem.

Dlatego wydawać by się mogło, że maglowanie tego tematu po raz kolejny to trochę kotlet odgrzewany, a już przynajmniej żadna wybitna atrakcja. A jednak.

Tym razem naprawdę warto nie odpuszczać sobie i pójść do kina na ekranizację wyreżyserowaną przez Romana Polańskiego.

Dawno nie widziałam tak dużo Dickensa w Dickensie. Od razu widać, że Roman to nasz człowiek i na swojej robocie się zna jak mało kto. Nie wrzuca bowiem do tej historii ani małych stepujących myszek, ani kolorowych widoczków z zachodem słońca, nie wygłasza monologów o prawie i szlachetności, nie łopocze żadną flagą i nie wsadza w usta bohaterów sztucznie napompowanych dialogów.

d1bufl8

Pokazuje świat Dickensa taki o jakim pisał, tak jak on go widział. To świat brudny, śmierdzący, okrutny i bezlitosny, tu nie ma happy endów z rzucaniem się w ramiona, ani wróżek czarodziejek odmieniających los. Tu śmierdzą doki Londynu, przez okno wylewa się pomyje, a w wilgotnych i zarobaczonych... piwnicach mieszkają uliczne męty.

I to jest mój obraz Londynu, to jest mój klimat, to są moje postacie. To jest Dickens jakim go pamiętam. Pełen bardzo, bardzo wyrazistych postaci, bez certolenia się i ckliwych landrynek, jakie zdarzało się wcześniej wsadzać w swoje wersje ekranizacji przez różnych innych biorących się za tę historię. Tu jeśli ktoś jest zły to aż ocieka tym złem. Jak morduje, to krwawo, a jeśli się boi to przejmująco, jeśli jest głodny to strasznie, jeśli marźnie, to czasem na śmieć.

Dlatego dziękuje Panie Romanie za postać Billa, genialnie zagranego przez Jamie Foremana, za Olivera którego nie zagrał FRODO ani Harry Potter, za doskonałą charakteryzację Ben Kingsley`a i za przepiękne plenery oraz zdjęcia. Za dbałość o szczegół i dopracowanie każdego choćby najmniejszego detalu. I za to, że dzięki temu powstał film piękny a nie monumentalny, przejmujący ale nie wstrząsający, głęboki a nie przeładowany morałem. Rzetelny.

I wiem, że jest to efekt zebrania zespołu składającego się z samych najlepszych. Wiem, że pan Edelman i pan Starski, pani Sheppard - to gwarancja sukcesu. Podejrzewam, że nie ma tematu który udało by się temu zespołowi spartolić. Nie dziwne więc, że na kolana w Oliverze Romana Polańskiego powala scenografia, kolorystyka, operatorka i wszystko co potem zebrane do kupy daje taki a nie inny obraz. Wiem też, że gdyby nie 34567 milionów dolarów to by guzik zrobili. Niemniej, mistrzostwo dla mnie jest w drobiazgach, w takich scenach gdzie widać iż nikt inny tylko Roman Polański, ze ta słowiańska nuta w nim jest, że nie zamerykanizował się nam nasz reżyser. To scena gdzie bez zbędnego dialogu i fajerwerków Oliver wtula się w surdut swojego opiekuna, scena zza mokrego od deszczu okna kiedy patrzy na ulice.

Dlatego wszystkiego warto naprawdę pójść i zobaczyć jak wygląda Dickens w Dickensie, bez ckliwych scenek gdzie mali chłopcy uratowani przez dobrych ludzi zmieniają swój los. Myślę że pan Charles po obejrzeniu sam klepnąłby pana Romana mówiąc: Dobra robota stary.

d1bufl8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1bufl8