Odjechana opowieść o traumie. O takie filmy trudno w kinach
Carlson Young była przed laty gwiazdką Disneya i występowała w produkcjach dla dzieci. Jej reżyserskiego debiutu zdecydowanie nie polecamy oglądać z młodą widownią. To szaleńcza podróż w świat pełen traum.
Carlson Young pojawiała się w takich produkcjach jak "Wielkie kłamstewka", disnejowskim "Gdy zadzwoni dzwonek", mało znanym "Psie, który uratował ferie" i już znacznie lepiej znanym serialowym "Krzyku". Chyba nikt nie obstawiał, że w jej reżyserskim debiucie wystąpi legenda światowego kina Udo Kier; że produkcja będzie pokazywana premierowo na kultowym festiwalu Sundance, a przede wszystkim - że drugi pokaz filmu na świecie odbędzie się w Polsce. Stało się to możliwe dzięki Octopus Film Festival, który co roku w Gdańsku prezentuje nowości kina gatunkowego, a także stare, kultowe filmy, do których publiczność kocha wracać.
"Gorejący świat" w tym roku otworzył festiwal i było to dość specyficzne przeżycie. Naszpikowany metaforami i bardzo artystycznym podejściem do scenariusza film to ponadgodzinna jazda rollercoasterem po świecie fantasy i horroru. "'Alicja w Krainie Czarów' na ostrym kwasie albo 'Suspiria' ery Instagrama" - piszą o filmie organizatorzy festiwalu i trudno się z nimi nie zgodzić.
Carlson (reżyserka i główna aktorka) opowiada historię Margaret, która jako mała dziewczynka traci w tragicznych okolicznościach swoją siostrę bliźniaczkę. Zostaje sama z rodzicami, o których można przede wszystkim powiedzieć to, że są toksyczni i stosują wobec siebie przemoc. Akcja filmu przenosi się szybko do czasów, gdy Margaret jest studentką.
Kompletnie nie radzi sobie z życiem. Mieszka w norze, jest prześladowana wspomnieniami z przeszłości i ostatecznie chce odebrać sobie życie. Tajemniczy mężczyzna (hipnotyzujący Udo Kier) wciąga ją w równoległą rzeczywistość, w której Margaret musi zmierzyć się ze swoimi największymi demonami. Dziewczyna dowiaduje się, że jej siostra nie umarła, a utknęła w innym wymiarze, więc może ją jeszcze uratować.
Trauma goni tu traumę. Metafora metaforę. Jedna kiczowata scena goni kolejną. "Gorejący świat" to nie jest zdecydowanie kolejny przyjemny seans kina familijnego, a wspomniane połączenie odjechanego fantasy z horrorem, które sprawia, że siedzenie w kinowym fotelu szybko przestaje być dla widza komfortowe.
Sundance 2021 next The Blazing World clip1
Young całkiem nieźle radzi sobie jako aktorka, ale już gorzej jako reżyserka. Pierwsza połowa filmu intryguje znacznie bardziej niż to, co dzieje się w pozostałych minutach produkcji. Gdy Margaret wpada niemal jak Alicja do króliczej dziury, przenosi się w inny wymiar i mierzy się ze swoimi demonami, napięcie i sens całej historii gdzieś się rozmywają.
Ale trzeba jej oddać to, że ciekawie poprowadziła swoich aktorów. Ciekawie widzieć Dermonta Mulroneya w roli psychopatycznego, nieprzewidywalnego ojca i Vinessę Shaw w roli rozedrganej, odklejonej od rzeczywistości matki.
O Udo Kierze nie wspominając - aktor to legenda kina. Hipnotyzuje i przeraża spojrzeniem za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie. Scena, w której opowiada, że jest "najmroczniejszym snem w lesie pełnym światła", będzie się wam śnić po nocach.
Co koniecznie trzeba podkreślić to fakt, że nawet kino gatunkowe stara się rozbijać tabu związane z kryzysami zdrowia psychicznego, traumami, depresją, myślami samobójczymi. Gdy odrzemy "Gorejący świat" z całej tej artystycznej i pokręconej oprawy, to dostajemy film o dziewczynie, która jako dziecko musiała patrzeć na śmierć siostry i która kompletnie sobie z tym nie poradziła. Żyła z traumami, które wyniszczały jej życie. To dobry znak naszych czasów, że zarówno w kinie gatunkowym, jak i w wielkich superprodukcjach można znaleźć takie wątki, historie.
"Gorejący świat" walczy w Konkursie Głównym tegorocznego Octopus Film Festiwal, któremu patronuje Wirtualna Polska.