Oscary 2020: najlepszy film roku. Kto zdobędzie najważniejszą statuetkę?

Ekranizacja komiksu, a może dramat wojenny? Koreańska produkcja czy film z Polańskim w tle? Epicka opowieść gangsterska czy kameralny dramat? A może adaptacja powieści z XIX w., historia pojedynku konstruktorów samochodowych lub groteska na temat nazizmu?

Oscary 2020: najlepszy film roku. Kto zdobędzie najważniejszą statuetkę?
Źródło zdjęć: © Getty Images

05.02.2020 | aktual.: 05.02.2020 15:45

Oto dziewięć produkcji nominowanych w tym roku do głównej nagrody Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. Każda z nich z szansą na zwycięstwo, choć zdaniem bukmacherów wygrać mogą tylko trzy tytuły: "1917", "Parasite" oraz "Pewnego razu… w Hollywood". Z racji największej liczby nominacji do Oscara najgłośniej mówi się o filmie "Joker". Często bywa jednak tak, że im więcej szans na wygraną, tym większe rozczarowanie po ogłoszeniu wyników.

"Joker" reż. Todd Phillips

11 nominacji do Oscara
Złoty Glob: w kategorii najlepszy aktor i muzyka
Budżet: 55 mln dol.
Wpływy na całym świecie: 1,071 mld dol.

Największa liczba nominacji wcale nie stawia produkcji w uprzywilejowanej sytuacji. Przykładu nie trzeba daleko szukać. W ubiegłym roku filmem, który miał najwięcej szans na wygraną (10), była "Faworyta", ale statuetka trafiła jedynie do rąk występującej w tam aktorki Olivii Colman. Kilka lat wcześniej "Lincoln" Stevena Spielberga został wyróżniony aż dwunastoma nominacjami, z czego tylko dwie (rola męska i scenografia) zamieniły się w Oscara.

Za największego przegranego oscarowej nocy można chyba uznać "Gangi Nowego Jorku" Martina Scorsese, które nie zdobyły żadnej statuetki, mimo dziesięciu nominacji. Czy do tego grona dołączy ”Joker”? Jeśli tak się stanie, na pewno będzie to uznane za dużą niespodziankę. Czy słusznie? Warto mieć na uwadze, że Złoty Glob dla najlepszego filmu nie trafił do "Jokera", zaś w kategorii najlepszy aktor więcej nagród od Joaquina Phoenixa zbiera Adam Driver za rolę w dramacie "Historia małżeńska" (choć akurat Złoty Glob otrzymał Phoenix). Film Todda Phillipsa nie jest też faworytem bukmacherów. W tej "zabawie" zajmuje dopiero czwartą pozycję, z dużą stratą do czołowej trójki. Może się więc okazać, że "Joker" otrzyma tylko jednego lub dwa Oscary.

Obraz
© Materiały prasowe

Z drugiej strony, "Joker" ma za sobą ogromne wsparcie widzów, które Amerykańska Akademia Filmowa nie może zignorować. Produkcja wytwórni Warner Bros. jest bowiem jednym z najpopularniejszych tytułów 2019 roku. Na całym świecie film zarobił ponad miliard dolarów (przy stosunkowo małym budżecie). Niewykluczone, że po bardzo długiej przerwie Akademia będzie chciała w głównej kategorii nagrodzić przebojową produkcję. Tym bardziej, że kolejna dobra okazja może się szybko nie zdarzyć. Ostatnim wielkim kinowym hitem, który zdobył Oscara dla najlepszego filmu, był "Władca Pierścieni: Powrót króla" z 2003 r.

"1917" reż. Sam Mendes

10 nominacji do Oscara
Złoty Glob: w kategorii najlepszy dramat i reżyseria.
Budżet: 90 mln dol.
Wpływy na całym świecie: 250 mln dol. (film ciągle w kinach)

Zdaniem bukmacherów najpoważniejszy kandydat do Oscara w głównej kategorii. Obecnie niewiele można więc na nim zarobić. Jednak ci gracze, którzy postawili pieniądze na "1917" przed ceremonią wręczenia Złotych Globów, spodziewają się dużego przypływu gotówki. Dramat wojenny Sama Mendesa jeszcze przed kilkoma tygodniami miał bowiem niskie notowania. Pojawiały się nawet prognozy, w których brakowało go w gronie dziewięciu filmów nominowanych do Oscara. Teraz jest faworytem.

Obraz
© Materiały prasowe

To niedoszacowanie potencjału "1917" w dużej mierze wzięło się stąd, że film Mendesa jako ostatni spośród nominowanych wszedł na ekrany kin. Do szerokiej dystrybucji trafił w Stanach dopiero 10 stycznia. Dlatego też wpływy, jakie obecnie widnieją na jego koncie (250 mln) są jedynie tymczasowe. Dzięki Oscarom "1917" na całym świecie może zarobić ponad 500 mln dol. A nawet jeśli szczęście się do niego nie uśmiechnie, to i tak stanie się jednym z najpopularniejszych filmów wojennych w historii kina.

Eksperci zwracają jednak uwagę, że w ostatnich dziesięciu latach tylko dwukrotnie triumfator Złotych Globów otrzymał Oscara w głównej kategorii. Były to "Moonlight" (2016) oraz "Zniewolony. 12 Years of Slave" (2013).

"Pewnego razu… w Hollywood" reż. Quentin Tarantino

10 nominacji do Oscara
Złoty Glob: w kategorii najlepsza komedia lub musical, najlepszy drugoplanowy aktor, scenariusz
Budżet: 90 mln dol.
Wpływy na całym świecie: 389 mln dol.

I podobnie, jak w przypadku "Jokera" musi paść to samo pytanie: jak nie teraz, to kiedy? Quentin Tarantino ma wprawdzie w swoim dorobku dwa Oscary, ale oba za scenariusz ("Pulp Fiction" oraz "Django"). A przecież na pewno nie jest gorszym reżyserem niż scenarzystą. W tym roku twórca "Bękartów wojny" otrzymał nominację w aż trzech kategoriach (jako producent, reżyser i scenarzysta). To oczywiście ogromy sukces, jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ponownie Oscarem zostanie nagrodzony jedynie scenariusz. Chociaż zdaniem ekspertów "Pewnego razu… w Hollywood" to najmocniejszy konkurent "1917" w walce o główne trofeum.

Obraz
© Instagram.com

Salomonowe rozwiązanie to Oscar za reżyserię dla Tarantino, Oscar za najlepszy film dla producentów "1917", zaś dla Joaquina Phoenixa Oscar dla najlepszego aktora. Plus jeszcze pierwszy aktorski Oscar dla Brada Pitta za drugoplanową rolę. Wcześniej słynny gwiazdor otrzymał nagrodę Akademii za produkcję filmu "Zniewolony. 12 Years a Slave".

"Irlandczyk" reż. Martin Scorsese

10 nominacji do Oscara
Złoty Glob: pięć nominacji i żadnej nagrody
Budżet: 140 mln dol.
Wpływy na całym świecie: nieznane, film wyświetlany głównie na platformie Netflix

W ubiegłym roku po raz pierwszy w historii do rywalizacji o nagrody Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej został dopuszczony film, który praktycznie nie był wyświetlany w kinach (miał jedynie obowiązkowe pokazy premierowe). Jego współproducentem i dystrybutorem był Netflix, który nie tylko wyznaczył nowy szlak, ale także od razu odniósł spektakularny sukces. "Roma" zdobyła bowiem aż trzy Oscary – za reżyserię, zdjęcia oraz w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Film Alfonso Cuarona reprezentował Meksyk. Teraz Netflix pośród nominowanych ma już dwa swoje filmy, w tym jedną z najdroższych produkcji ubiegłego roku w Hollywood. "Irlandczyk" kosztował bowiem aż 140 mln dol. W kinach był pokazywany tylko na specjalnych pokazach, które na całym świecie mogły przynieść nie więcej niż kilka milionów dolarów wpływów.

Obraz
© Materiały prasowe

Niestety, wiele wskazuje na to, że "Irlandczyk" może pójść śladem wspomnianego już wcześniej filmu Martina Scorsese "Gangi Nowego Jorku" i mimo bardzo dużej liczby nominacji, nie otrzyma żadnej statuetki. Kto wie, może ta jedna jedyna trafi w ręce ściągniętego z aktorskiej emerytury, znakomitego Joe’ego Pesci. Byłby to jego drugi Oscar w karierze. Pierwszego otrzymał przed prawie trzydziestu laty za drugoplanową rolę w filmie "Chłopcy z ferajny". Problem w tym, że w tym roku jego konkurentem jest Brad Pitt.

"Parasite" reż. Joon-ho Bong

6 nominacji do Oscara
Złoty Glob: najlepszy film nieanglojęzyczny.
Budżet: 11,5 mln dol.
Wpływy na całym świecie: 163 mln dol.

Aż trudno w to uwierzyć, ale koreańska produkcja naprawdę ma szanse zdobyć Oscara dla najlepszego filmu roku (u bukmacherów "Parasite" wraz z filmem Tarantino zajmuje ex-equo drugą pozycję). Bo to, że zdobędzie statuetkę w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny, jest niemal pewne. Pokonanie wszystkich hollywoodzkich filmów byłoby oczywiście ogromną sensacją i wydarzeniem bez precedensu. Ubiegłoroczna nominacja do Oscara w głównej kategorii dla hiszpańskojęzycznej "Romy" i teraz dla koreańskiego filmu daje sygnał, że członkowie Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej będą starać się w miarę regularnie wyróżniać w ten sposób najlepsze nieanglojęzyczne filmy. I pewnego dnia przyznają takiej produkcji Oscara. Ale czy stanie się to już w tym roku? Mało prawdopodobne.

Obraz
© Materiały prasowe

Chociaż nie jest to wykluczone, skoro już w 2001 r. bardzo bliski zwycięstwa był "Przyczajony tygrys, ukryty smok". Chińska produkcja zdobyła 10 nominacji i 4 Oscary, a z przecieków dowiedzieliśmy się, że w głosowaniu minimalnie tylko przegrała z "Gladiatorem".

"Parasite" oprócz nominacji w kategoriach najlepszy film i najlepszy film nieanglojęzyczny (lub jak to woli: międzynarodowy) został doceniony także za reżyserię, scenariusz, montaż i scenografię. Kolejne salomonowe rozwiązanie to Oscar za scenariusza dla "Parasite" (skoro Tarantino i tak zapewne woli nagrodę za film lub reżyserię), a dla polskiego "Bożego Ciała" Oscar dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego.

"Historia małżeńska" reż. Noah Baumbach

6 nominacji do Oscara
Złoty Glob: najlepsza aktorka drugoplanowa.
Budżet: 18 mln dol.
Wpływy na całym świecie: nieznane, film wyświetlany głównie na platformie Netflix

Drugi pośród nominowanych tytuł, który nie trafił do regularnej dystrybucji kinowej. Zdaniem większości recenzentów to najlepszy film, jaki do tej pory powstał dla platformy Netflix. A więc lepszy nawet od "Romy". O takim filmie mówi się "małe wielkie arcydzieło", które nie ma większych szans na Oscara w głównej kategorii. To zbyt kameralna opowieść. "Historia małżeńska" wydaje się być natomiast idealnym tytułem do najwyższych wyróżnień w kategoriach aktorskich. Nie ulega bowiem wątpliwości, że każda z trzech nominowanych kreacji zasługuje na Oscara.

Adam Driver to obecnie jeden z najbardziej interesujących aktorów w Hollywood. Karierę w show-biznesie rozpoczął bardzo późno, bo dopiero tuż przed trzydziestym rokiem życia. Doświadczenie zbierał na deskach Broadwayu i w niezależnych produkcjach. Gdy wcielił się w postać Kylo Rena, dla szerokiej widowni był anonimową postacią. Co ważne, rola w "Gwiezdnych wojnach" wcale nie okazała się dla niego przygodą życia (jak np. dla Haydena Christensena), lecz świetnym punktem wyjścia. Driver od premiery "Przebudzenia mocy" (2015) zdążył już stworzyć kilka znakomitych kreacji. Przed rokiem otrzymał pierwszą nominację do Oscara za drugoplanową rolę w filmie Spike'a Lee "Czarne bractwo. BlacKkKlansman". A za kreację w "Historii małżeńskiej" zebrał na razie więcej wyróżnień niż Joaquin Phoenix za "Jokera".

Obraz
© Materiały prasowe

Kolejną postacią, która nie dała się zaszufladkować, jest Scarlett Johansson. Po finansowej klęsce "Ghost in the Shell" wydawało się, że aktorka już na zawsze pozostanie Czarną Wdową z filmów Marvela (w maju po raz kolejny pojawi się na ekranie, ale tym razem na pierwszym planie). I zrobiła wszystkim niespodziankę, bo po jednym roku ma aż dwie nominacje do Oscara. Za "Historię małżeńską" i drugoplanową rolę w "Jojo Rabbit".

Z trójki nominowanych kreacji najbliższej Oscara jest Laura Dern. Zdecydowana faworytka w kategorii najlepsza aktorka drugoplanowa. Zasługuje na nagrodę nie tylko za rolę w "Historii małżeńskiej", ale także za swój cały, niezwykle ciekawy aktorski życiorys. Począwszy od kultowych filmów Davida Lyncha. To trzecia nominacja do Oscara w jej karierze.

"Jojo Rabbit" reż. Taika Waititi

6 nominacji do Oscara
Złoty Glob: dwie nominacje
Budżet: 14 mln dol.
Wpływy na całym świecie: 65 mln dol.

Monty Python powrócił. Tym razem przybył do Hollywood z Nowej Zelandii. Taika Waititi jest filmowcem na tyle oryginalnym i wiernym swoim przekonaniom, że potrafi zmienić oblicze Fabryki Snów. Pierwszą nominację do Oscara dostał w wieku 28 lat za najlepszy krótkometrażowy film aktorski ("Dwa samochody, jedna noc", 2003). Ten tytuł do dziś pozostaje jego wizytówką. Przez następne kilkanaście lat Waititi realizował swoje filmy w Nowej Zelandii, jednak o ich międzynarodowych sukcesach zrobiło się głośno i w Hollywood. W końcu w 2016 r. Marvel podjął jedną ze swoich najbardziej wartościowych, ale i odważnych i ryzykowanych decyzji. Zatrudnił Waititi’ego na stanowisku reżysera wysokobudżetowej produkcji "Thor: Ragnarok". Według wielu miłośników kina powstała wówczas najlepsza ekranizacja komiksu Marvela. W 2021 r. pojawi się kolejna część przygód Thora, za którą odpowiadać będzie nowozelandzki twórca.

Obraz
© Materiały prasowe

Taiki Waititi zmienia oblicze Hollywood, ale ten proces można porównać do kropli drążącej skałę, więc jakikolwiek Oscar dla "Jojo Rabbit" byłby wielką niespodzianką. Sześć nominacji to i tak ogromy i nieoczekiwany sukces.

"Małe kobietki" reż. Greta Gerwig

6 nominacji do Oscara
Złoty Glob: dwie nominacje
Budżet: 40 mln dol.
Wpływy na całym świecie: 153 mln dol.

To już ósma lub dziewiąta (jeśli weźmiemy pod uwagę serial anime) ekranizacja powieści Louisy May Alcott. Pierwsza powstała już w 1918 r. Druga z 1934 r. była nominowana do Oscara w głównej kategorii (statuetkę otrzymała za scenariusz), a przedostatnia z 1994 r. otrzymała nominacje dla najlepszej aktorki (Winona Ryder), muzykę oraz kostiumy. Ekranizacja Grety Gerwig największe szanse na Oscara ma w kategorii najlepsza aktorka, muzyka i kostiumy. Dla zaledwie 25-letniej aktorki Saoirse Ronan to już czwarta nominacja do Oscara. Faworytką do zwycięstwa jest jednak Renee Zellweger i jej rola w filmie "Judy". Natomiast autor muzyki Alexandre Desplat zwyciężył w 2015 r. ("Grand Budapest Hotel") oraz 2018 r. ("Kształt wody").

Obraz
© Materiały prasowe

W obsadzie "Małych kobietek" spotykamy Laurę Dern, która, podobnie jak Scarlett Johansson miała przyjemność zagrać w dwóch filmach nominowanych w tym roku do Oscara w głównej kategorii.

"Le Mans ‘66" reż. James Mangold

4 nominacje do Oscara
Złoty Glob: jedna nominacja
Budżet: 98 mln dol.
Wpływy na całym świecie: 220 mln dol.

Obraz
© Materiały prasowe

Właściwie można już stwierdzić, że jest to przegrany tegorocznej rywalizacji o nagrodę Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. Mimo obecności w gronie dziewięciu najlepszych filmów roku. Trzy pozostałe nominacje pojawiły się w kategoriach technicznych (z dużymi szansami na zwycięstwo). Zabrakło nominacji w kategoriach aktorskich (a bardzo liczono na Christiana Bale’a), scenariusz i reżyseria także nie zostały docenione. Ponadto, "Le Mans ‘66" to jedyny tytuł w tym gronie (nie liczymy oczywiście produkcji Netfliksa), który w kinach sprzedał się poniżej oczekiwań.

Oscarową galę pokaże w Polsce Canal+ w nocy z 9 na 10 lutego. Początek o godz. 0:30.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)